PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=562509}

O północy w Paryżu

Midnight in Paris
2011
7,1 202 tys. ocen
7,1 10 1 201998
7,2 77 krytyków
O północy w Paryżu
powrót do forum filmu O północy w Paryżu

Butelka szampana Dom Perignon kosztuje około 700 złotych, mniej więcej tyle samo trzeba zapłacić za butelkę koniaku Hennessy XO. Natomiast film Woody’ego Allena „O północy w Paryżu” można obejrzeć płacąc ok. 20 złotych za bilet w kinie lub, signum temporis, za darmo ściągnąć z sieci (z szampanem ta sztuczka już raczej się nie uda...). Bariera cenowa powoduje, że osoby pijące na co dzień colę i red bulla nieczęsto raczą internautów swoimi opiniami na temat walorów smakowych 12-letniej whisky czy prawdziwego szampana. Tymczasem widzowie, którzy świetnie się bawili na „Kacu Vegas” i zachwycali „Incepcją”, oglądają również nowy film Allena, bo czemu nie, i piszą to, co piszą: „mierny reżyser”, „wcale nieśmieszne”, „oglądnąłem i bez szału”. O wytrawnym szampanie napisaliby zapewne: „kwasior”, „niewart ceny”, „dla mnie przereklamowany” – a w najlepszym razie: „dziwny jakiś”. Tymczasem prawda jest taka, że i Dom Perignon, i Henessy XO, i nowy film Woody’ego Allena to wyrafinowane produkty przeznaczone dla dojrzałych smakoszy.

Jest coś niemal wzruszającego w tych nastolatkach (mam na myśli również stan umysłu, nie tylko metrykę) które oglądając film Allena mają nadzieję, że 76-letni reżyser, wielbiciel klasycznego jazzu i Ingmara Bergmana, nowojorski intelektualista, dostarczy im rozrywki w pełni przyswajalnej i zrozumiałej, najlepiej w stylu wspomnianego „Kaca Vegas” czy „Nocy w muzeum” („no bo to też komedia, no nie?”). Otóż nie dostarczy. A już na pewno nie tym razem. Jeżeli ktoś nie czytał Hemingway’a i Fitzgeralda, nie zna dzieł Picassa, Salvadora Dali czy Moneta, nie wie, co oznacza termin „Belle Epoque”, ten zapewne potraktuje film Allena tak, jak pewne zwierzę z przysłowia rzucane przed nie perły. Bo „O północy w Paryżu” jest niewątpliwie perłą, i to jedną z najświetniejszych spośród tych, jakie Woody Allen oferuje dojrzałym smakoszom już od ponad 40 lat.

Główny bohater – znakomity w tej roli Owen Wilson - gra w stylu samego Allena i radzi sobie celująco. Kiedyś Woody Allen powiedział, że wszystkie jego role równie dobrze, jeśli nie lepiej, mógłby zagrać Dustin Hoffman, tyle że był za drogi. Później, gdy starzejący się Allen coraz rzadziej grywał w swoich filmach, „jego” role przejmowali inni aktorzy: Larry David („Whatever Works”), Will Farrell („Mellinda and Mellinda”) czy Kenneth Branagh („Celebrity”). Zwłaszcza ten ostatni znakomicie opanował charakterystyczny sposób mówienia bohaterów Allena, ich wewnętrzne rozedrganie i apetyt na życie, którego uroki przybierały najczęściej ponętne, kobiece kształty.

W tej swoistej „konkurencji” Owen Wilson wypada bardzo dobrze, według mnie plasując się tuż za Branaghem. Brawa należą się również Rachel McAdams, niezwykle przekonującej w roli bogatej burżujki, wydającej lekką ręką 20 tys, euro na krzesła, posiadaczki równie perfekcyjnego ciała co nieciekawej osobowości. Ozdobą filmu jest jednak modelka Adriana – w tej roli fantastyczna Marion Cotillard. Widziałem ją wcześniej we „Wrogach publicznych”, w „Dobrym roku” i „Niczego nie żałuje – Edith Piaf”. Jednak dopiero Woody Allen ze zdolnej, obdarzonej oryginalną urodą francuskiej aktorki uczynił filmowe zjawisko. Dla Adriany zagranej przez Cotillard można: oszaleć/zabić/umrzeć (niepotrzebne skreślić).

Od czasu „Alicji” Woody Allen nie odszedł w swoich filmach tak daleko od realistycznej narracji, nie pokusił się o taką dawkę fantazji, magii, czarów. Najwidoczniej Paryż doskonale spełnił swoją rolę twórczej inspiracji, a reżyser odpłacił się z nawiązką. Ale wędrówka głównego bohatera po paryskich zaułkach, tych współczesnych i tych z odległej przeszłości, ma nie tylko wymiar historycznej anegdoty, z Hemingwayem, Fitzgeraldem i Picassem w tle. To również alegoryczna opowieść o ludzkich marzeniach. Ku którym dążymy, a które nieuchronnie się nam wymykają. „Nigdy nie jesteśmy w pełni zadowoleni z naszego życia” mówi jeden z bohaterów. Czy zatem powinniśmy postawić na małą stabilizację i życiowy kompromis? Nie, i jeszcze raz nie, sugeruje reżyser, a wraz z nim jego główny bohater - który wytrwale spaceruje w czasie deszczu, gdy Paryż jest, jego zdaniem, najpiękniejszy.




ocenił(a) film na 8
silentviper

Muszę ci przyznać rację... ten film był taką sporą przyjemnością za 20zł :-). Ogółem ładnie to wszystko ująłeś i napisałeś. pozdro.

silentviper

Zapraszam na moją stronę: http://www.rekomendacje.npx.pl

ocenił(a) film na 9
silentviper

Świetny komentarz do filmu!

Dla osób oczekujących od filmu czegoś więcej niż tylko prostackiego żartu w stylu wymienionych przez Ciebie komedii, sądzę że taka recenzja jest bardzo zachęcająca.
Mnie również film bardzo się podobał, chociaż nie jestem jakimś zaślepionym wyznawcą Allena, który każdy jego film ocenia najwyższymi notami. Ten jednak zrobił na mnie spore wrażenie. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
silentviper

oglądałem "Kac Vegas" - uśmiałem się. oglądałem "Incepcję" - zachwyciła mnie. oglądałem "O Północy w Paryżu" - czytałem trochę Hemingwaya, trochę Faulknera, trochę T.S. Eliota... Picassa i Daliego też mimo wszystko kojarzę ;) i film po pierwsze mnie ubawił, po drugie wróciłem do domu z głodem wiedzy o pozostałych nazwiskach, których nie znałem. i obejrzę jeszcze raz, żeby wyciągnąć z niego ile się da (po przestudiowaniu źródeł). pozdrawiam generałów (czyli tych, co generalizują) :)

ocenił(a) film na 8
silentviper

Ten film w połączeniu z ukochaną osobą siedzącą obok, tuląca się do mnie był przeżyciem niezwykle przyjemnym. To było zderzenie z tym co realne, a tym co każdy z nas śniących trzyma w swoim zakątku wspomnień. Czyli tęsknotę do czegoś czego nie przeżyliśmy, do czegoś co niby niedoścignione, a jednak możliwe w naszym własnym, obecnym, dwutysięcznojedenastym 'Paryżu'. To była piękna chwila - zobaczyć ten film w okolicznościach i towarzystwie, które tylko dla mnie będą niezapomnianym sentymentem.
Boli mnie to, że obraz obfity w alegorie, przenośnie nieukryte zbyt głęboko może być tak skrajnie odebrany przez publikę. Ale to chyba cecha twórczości Allena - niezbyt dobrze przeze mnie znanej, ale już docenionej.