Po pierwsze, fatalny dźwięk. Może w kinie przy potężnych głośnikach lepiej słychać, ale w telewizorze - nie. Pewna część kwestii jest po prostu niezrozumiała. Sprawdzałem nawet, czy nie ma przypadkiem do tego polskich napisów.

Po drugie, jeśli już reżyser decyduje się na narrację asynchroniczną (jak choćby "Pulp Fiction"), to powinien NAPRAWDĘ dobrze przemyśleć fabułę i scenariusz. Inaczej wychodzi trochę sieczka, jak tu - całość można na koniec zrozumieć, ale raz, że nie bardzo rozumiemy sens takiego wymieszania, a dwa, że niektóre pojedyncze sceny trudno powiązać z planem czasowym, do którego należą, przez co nie do końca wiemy, jakie jest ich znaczenie, czy są przyczyną czy skutkiem.

Film jako całość jest interesującym eksperymentem formalnym, choć niestety rozłazi się w szwach. Ale mimo to jest to produkcja raczej interesująca i wartościowa.