na pytanie jak wyglądałyby próby ujarzmienia obcego. Po pierwszych trzech częściach pewnie
wiele osób zastanawiało się, czy można by oswoić obcego. Po "Przebudzeniu" już wiemy, że - nie. To nie
mogło się dobrze skończyć.

Poza tym, według mnie czwórka nie ustępuje poziomem poprzednim częściom. Akcja dzieje się
szybko, bo powolne budowanie napięcia po jedynce i trójce na nikim nie zrobiłoby już wrażenia.
Postacie są ciekawe, android grana przez Winonę Rider, Johner, gość na wózku i jego
kolega z dredami a także ten doktorek, który drażnił się z obcym przez szybę laboratorium,
świetnie pasował do tej roli.

Zgadzam się, że fabuła jest trochę naciągana. Według mnie lepiej jakby ta część powstała bez
Ellen Ripley. Wiadomo, że sentyment do niej jest ale tu została na siłę wkomponowana w film i
to jest dla mnie wada, że to już nie ta sama Ripley. Wolę ją zapamiętać jako tą, która desperacko
walczy z obcymi, jednocześnie bojąc się ich. W "Przebudzeniu" niejako Ellen walczy z nimi trochę
z musu, bo w jakimś sensie one są już jej częścią. I to mi najbardziej nie pasuje.

Podsumowując jednak dostrzegam więcej plusów niż minusów w tym filmie i nie żałuję, że
"Obcy 4" powstał.