Który z tych dwóch klasyków jest według Was lepszy?
Ja stawiam na film Scotta.
Ja tam też stawiam na Scotta. "Aliens" też było świetne, ale moim zdaniem w porównaniu do poprzedniej części było trochę za dużo ludzi i akcji, a do tego zakończenie było nic nie przemyślane. Dla tego wolę bardziej Hitchcockowskie "Alien".
Scott oczywiście.
Ale wersja Camerona jest również warta uwagi, bo to inne podejście do tematu (Świetny Horror w Kosmosie z JEDNYM obcym =/=
świetny film akcji w kosmosie z WIELOMA obcymi) oczywiście gorsze od jedynki, ale tylko nieznacznie
Cameron genialnie sobie poradził z kontynuacją arcydzieła Scotta - był w o wiele trudniejszej sytuacji - Ridley miał kapitalny materiał wyjściowy w postaci mrocznych/tajemniczych grafik/rzeźb Gigera i samego Gigera na pokładzie - był on odpowiedzialny za większość scenografii, które niejako rzeźbił na planie filmowym. Podstawowym atutem Scotta było jednak NIEZNANE - to czego nie widzimy, nie znamy przeraża najbardziej. W zasadzie do samego finału widz nie miał pojęcia jak monstrum wygląda - było ukazywane przez cały seans fragmentarycznie. Cameron tego komfortu już nie miał, poza tym mierzył się z kontynuacją filmu, który już wszedł do kanonu kina S/F. Postawił więc na batalistyczne kino akcji, wprowadził motyw roju obcych, doskonale poszerzył cykl rozwojowy obcych wprowadzając postać królowej. Uważam że Aliens to jedna z najlepszych kontynuacji w historii kina w ogóle, niestety żadna późniejsza odsłona cyklu (o potworkach AvP, czy tragicznym Prometeuszu czy Alien: Covenant z litości wspominam tylko dlatego że powstały) nie dorównała w najmniejszym nawet stopniu filmowi Camerona.
Czasami nawet myślę (coraz bardziej) że Cameron lepiej poradził sobie z Xenomorphem niż z Terminatorem :) Zgadzam się jak najbardziej, Aliens to jedno z najlepszych sequeli ever made, nie najlepszy (jego największym problemem jest wtórność fabuły) ale i tak orzę wszystkie kontynuację czy spin offy z predatorem (chociaż czwórki ani ,,przymierza'' nie widziałem, i prędko nie zamierzam)
Cóż - na czwórce przed laty byłem w kinie - niestety styl Jeuneta (którego filmy takie jakie Delicatessen, Miasto zaginionych dzieci czy Amelia cenię sobie bardzo wysoko) jest zbyt groteskowy i dziwaczny jak na filmy o obcym, poza tym sam pomysł z klonowaniem Ripley aby uzyskać z niej DNA obcego uważam za poroniony i zupełnie z dupy wzięty - nie wiem ani skąd mieliby wziąć jej tkankę, skoro w trójce spłonęła w piecu hutniczym, ani skąd w jej tkankach miałby być DNA obcego, skoro był pasożytem egzystującym w klatce piersiowej ??? Oryginału "solo" bym pewnie nie kupił ale dostałem go pakiecie Alien Quadrilogy na DVD. Na Blue Rayu mam już tylko Alien i Aliens zakupione pojedynczo. Covenanta obejrzałem (z trudem) na piracie zassanym z sieci i powiem szczerze - nigdy do niego nie wrócę i złotówka na niego nie wydam. Czy warto obejrzeć ? Chyba po to by ocenić jak nisko upadł Scott...
Pozdrawiam.