to ilekroć usiłowałem sobie wyobrazić Mersault, przed oczami stawała mi twarz Mastroianniego. Nie wiedziałem jeszcze, że rzeczywiście zagrał w ekranizacji główną rolę. Visconti zrobił, co mógł. Wspaniale zreferował tamten pusty, pogrążony w upale świat i samego bohatera - rozbitego, przyglądającego się światu z niedowierzaniem, wrażliwego i szczerego do bólu.