Nie jest moim zamiarem robić tutaj jakąś prowokację. To moja czysto subiektywna opinia. Ten film to po prostu kicz. Uwielbiam Kusturice, Arizone do dziś uważam za jeden z moich ulubionych filmów ale tego po prostu nie da się oglądać. Historia (jakby ją opowiedzieć) jest świetna (bajka, 3 zadania, restauracja cerkwi na własny ślub itd) postaci narysowane znakomicie, łącznie z drugim planem (apsztyfikant Bosej - super)ale wykonanie męczy. Te same gagi w rytmie umpa umpa, przeplatane, zupełnie niezrozumiałym dla mnie wątkiem pukania każdego domowego zwierzęcia, po godzinie stają się nieznośne i nieśmieszne. Ogólnie rzecz biorąc wolałbym nie widzieć tego filmu. Arizona ulubiony, underground najpopularniejszy, czas cyganów najlepszy (moze czarny kot) obiecaj mi - po prostu nigdy nie było. I niech tak zostanie.
zgadzam sie z Toba w 100%
to juz nie ten sam Emir Kusturica...a szkoda
szkoda bo Kusturica wielokrotnie pokazywał, że jest Wielki.
Tym razem duzoooooooooooo poniżej oczekiwań.
Zatem czekajmy na następne dzieło Mistrzam,a o tym "czymś" zapomnijmy.
ps. Dziwie się dlaczego jest tak dużo pozytywnych komentarzy,?dziwi mnie tez,ze pisane sa tym samym nydnielukrowanym stylem...hmm ;)
Ja też zgadzam sie w 100%. Jak sobie myśle o tym filmie, to przyzjnaję że byl całkiem niezly, świetne obrazy, pomysl, aktorzy, ale siedząc w kinie bylam zla i nudzilo mi się nieprzeciętnie. Jakieś gagi irytujące wymyślone na siłę, sceny następują po sobie i nie trzymają się kupy, a ten wątek z zoofilią lekko wręcz niesmaczny (gwałt na indyku) i wątek zmuszania do prostytucji raczej smuci niż śmieszy... no nie poznaję w tym filmie Kusturicy, próbowal po swojemu ale mu nie wyszlo. "Czarny kot, biały kot" znam na pamięć i cieszylam się jak dziecko, że jest na co iść do kina, a tu kicha........ 3/10.