Temat wydawał się świetny i wydawało się, że wystarczy go spokojnie sfilmować. Z jakiegoś powodu Holland dorzuciła mnóstwo "ulepszaczy", które tylko irytują. Jakieś wątki romantyczne, ciągłe powtarzanie dużymi literkami prawd typu "prawda jest lepsza od kłamstwa" , nadmierna ekspresja głównego bohatera w stylu amerykańskim, jakieś strzelaniny i pościgu, które raczej nie miały miejsca. Po co te natrętne wstawki w Orwellem, totalny anachronizm z resztą? Bardziej byłem poruszony, kiedy przeczytałem parę stron o tym Gareth Jonesie w książce Appelbaum "Czerwony Głód", niż oglądając 2 godzinny film.