Po ponownym obejrzeniu filmu po latach - dalej uważam że jest nieprzeciętny, warty uwagi, soundtrack i klimat super, postacie udane, ale pod względem fabularnym to rzeczywiście typowy "mindf*ck", nie wiadomo co myśleć. Pokuszę się o bardziej konkretne wnioski interpretacyjne. SPOILERY
Moim zdaniem morderca Duke Desmond zamordował główną bohaterkę i jej chłopaka, po czym sam został zastrzelony przez policjanta. Trójka głównych bohaterów w filmowej fabule nie żyje a mimo to film toczy się dalej, to jest ciekawe. Uważam że postać Jimmy'ego jest trochę zepchnięta na boczny wątek a większość rozgrywa się na linii pozostałej dwójki bohaterów - prawdziwa Claire zostaje zamordowana przez Duke'a - konkretny dowód, artykuł w bibliotece, podczas gdy morderca Duke powraca wielokrotnie pod postacią Claire, żeby również wielokrotnie za karę przeżywać jej cierpienie i strach, gdy była przez niego mordowana. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, ma sens, i za to ponownie cenię ten film. Nie rozumiem co ma do rzeczy rozmowa w chatce między Duke'm a policjantem o kawałku metalu wszczepionym w głowę i konieczności wykonywania rozkazów, ale myślę że przy tak pokręconej fabule taki szczegół nie jest zbyt istotny

Rozbawił mnie także inny dialog podczas tej sceny w kościele:
- Duke Desmond?
- Przychodził do nas do kościoła
- Ale nie żyje?
- Został zastrzelony przez policjantów
- Aha, czyli wszystko jasne. Możemy już iść?
XD