Film ma swoje wzloty i upadki, na pewno minusem jest przemiana i całe przedstawienie Eddiego
po transformacji w małpę. Straszny kicz. Z drugiej strony, efekty specjalne jak na 1980 rok stoją na
wysokim poziomie, a zapadanie się w otchłań, lub droga do początku, nie wiem jak to nazwać,
jest najmocniejszym elementem filmu. Końcówka według mnie miała nam pokazać że tak
naprawdę Eddie cały czas kontrolował swoją świadomość i w krytycznym momencie pozostał na
Ziemii :)
Zapewniam Cię, że w latach osiemdziesiątych nie odbieraliśmy tego jako kiczu. Bądź tak miły i podaj kryteria oceny sceny filmu jako kiczu.
Dla mnie osobiście ta scena była bardzo kiczowata, bo scenarzysta poszedł za bardzo w stronę planety małp a powinien iść w stronę psychologi i psychodelików, które jednak kształtują tylko naszą świadomość a nie ciało. Ok rozumiem jest to film, ale mimo wszystko początek jest naprawdę dobry, realistyczny a później sami wiemy co się dzieje. Definicja kiczu o jaką prosi Uh_Huh jest nie na miejscu, bo jeśli byśmy mieli postrzegać filmy i sceny z nich tylko zważając na epoki to przykładowo filmy o pierwszym lataniu samolotami, musielibyśmy przecierać oczy ze zdumienia, czasy się zmieniają i inaczej postrzega się filmy z wieku 20 a inaczej z 21.
Ken Russel miał styl, który często zawierał kiczowate elementy. Nie każdemu to pasuje, jednak trzeba brać pod uwagę to, że dane sceny były zamierzone, a nie są efektem tego iż twórcy coś nie wyszło. A to o czym pisze Uh Huh to jeszcze inna sprawa. Na pewno Odmienne stany świadomości był filmem dość innowacyjnym jak na 1980 rok więc łatwiej można było "przesadzić" z niektórymi aspektami. Mimo tego jak dla mnie klimat tego filmu jest tak mocny, że ewentualne błędy moja osoba odpycha w głąb podświadomości :)