Od urodzenia wychowywalem sie w domu świadków jehowy. Ten film pokazuje bardzo dużo prawdy. Podobnie jak
główna bohaterka nie obchodzilem urodzin, nie wznosilem toastow, nie moglem spotykac się z dziewczynami. Malo
tego- nie moglem nawet chodzic na dyskoteki szkolne. Nie moglem brac udziału w akademiach szkolnych. Nie bralem
udziału w pasowaniu na ucznia. Moj brat np. mial realna szanse grania w regionalnej drużynie szczypiornistow, ale
rodzice sie nie zgodzili. Rywalizacja jest zla. Jako dziecko nosilem razem z legitymacja szkolna kartkę informujaca, że w
razie takiej potrzeby moi rodzice nie wyrazaja zgody na transfuzje krwi. Ogólnie w moim domu panowaly bardzo
restrykcyjne zasady. Mialem tyle szczescia w tym wszystkim, ze nie zdazylem sie ochrzcic- i tu akurat poklon w strone
moich rodziców, bo chcialem to zrobić majac 9 lat, ale powiedzieli mi, że jeszcze do tego nie dojrzalem. Gdyby nie to kto
wie czy mialbym z nimi dzisiaj kontakt. A tak mają furtke- nie jestem wykluczony, bo nigdy nie bylem ochrzczony. Teraz
jestem szczesliwie oswieconym czlowiekiem i nie wierzę w żadne nadprzyrodzone BZDURY. Dla mnie kazda religia to
sekta mniej lub bardziej szkodliwa.
nie wiem czy każda religia to sekta - może masz złe doświadczenia z dzieciństwa i młodości i nadmiernie generalizujesz ?
w każdym bądź razie o życiu dzieci świadków jehowy napisałeś całą prawdę - wiem, bo w mojej klasie była dziewczynka z takiej rodziny, a dwie klasy wyżej jej brat. ich życie wydawało mi się wtedy dosyć smutne: żadnych zabaw, dyskotek szkolnych, o mikołaju i świętach nie wspomnę bo to chyba oczywiste, ale im nawet nie wolno było iść z nami topić marzanny (!) jakby to miało cokolwiek wspólnego z jakąś religią.
Z niczym złym - jak podaje wikipedia:
"Marzanna to nazwa kukły przedstawiającej boginię, którą w rytualny sposób palono bądź topiono w czasie wiosennego Jarego Święta, aby przywołać wiosnę. Zwyczaj ten, zakorzeniony w pogańskich obrzędach ofiarnych, miał zapewnić urodzaj w nadchodzącym roku.
Zgodnie z opisanymi przez Jamesa Frazera zasadami magii sympatycznej wierzono, że zabicie postaci przedstawiającej boginię śmierci spowoduje jednocześnie usunięcie efektów przez nią wywołanych (zimy) i nadejście wiosny."
Religia owszem, ale nie Ojciec Bóg. Jest to definicyjny wręcz przykład tego, jak czynniki społeczne deprecjonowanie Boga.
Niestety, ale to smutna prawda. Religia ma niewiele wspólnego z Bogiem. Wiara w Pana Boga wyłączona z instytucjonalnej religii jest dziś rzadkością i cnotą. Temat to długi i szeroki, acz wyraźny i prawdziwy.
Smutne jest to, że dzięki tej organizacji pozbawiono Cię możliwości poznania prawdziwego oblicza i natury kochającego Boga, jako Ojca, przyjaciela i Zbawiciela. Przykre. Ogromnie. ...
Do miało być do autora wątku, czyli do byłego Świadka Jehowy. Na przyszłość polecam mniej emocji.
Dlaczego odpowiadasz na moje komentarze a nie bezpośrednio pod postem autora tego wątku? Wprowadzasz w błąd.
mądre słowa, instytucje religijne jedynie wypaczają obraz boga, nie zależy im na poszukiwaniu prawdy tylko na podporządkowaniu sobie wyznawców, wiara w istnienie boga wcale nie musi być powiązana z jakąś organizacją czy kultem, jak mówi ewangelia boga czci się "duchem i prawdą", wykonywanie wyuczonych czynności, czy klepanie regułek ma nie wiele wspólnego z prawdziwą wiarą,