Początki wytwórni Hammer (przynajmniej okładki informują mnie o przynależności do tychże producentów). Peter Cushing jako naukowiec, który przyłącza się do ekspedycji mającej na celu znalezienie legendarnego Yeti. Szybko okazuje się że jego towarzysze nie mają zamiaru badać człowieka śniegu, a upolować go i zarobić na tym mnóstwo pieniędzy. Pojawia się konflikt interesów, a bohaterowie są coraz bliżej siedliska tajemniczego stworzenia...
Może nie jest to wybitny film, ale byłem po stokroć zaskoczony, gdy porównałem "The Abominable Snowman" z horrorami tego okresu tworzonymi przez Amerykanów. Tutaj fabuła nie jest jakoś ekstremalnie bzdurna, a reżyser umie zachować wygląd Yeti na sam koniec, z rozmysłem manipulując naszymi wyobrażeniami. Twórcy nie nastawili się tylko na ukazywanie walki z "potworem". Mamy kino przygodowe, nieźle ukazane relacje pomiędzy członkami ekspedycji... Cushing jak zwykle niezawodny.
Polecam. Mimo różnic scenariuszowych, klimat jest porównywalny do pierwszego "The thing". Mówiąc szczerze, dzieło Brytyjczyków wydało mi się nawet lepsze...
Mnie zachwyciły zdjęcia! Przepiękne jak na ten okres czasu. A The Thing nie dorasta do pięt nawet temu filmowi. Abominable Snowman ma rewelacyjnego (jak zwykle) Cushinga, a ponad to film posiada przesłanie. Ukazanie Yeti dopiero w ostatnich minutach i to wraz z grą świateł okazało się trafionym pomysłem. Jeden z tych filmów, które lepiej wyglądało w czerni i bieli. Świetne początki Hammera.