Pokaz premierowy na Camerimage za nami. Może jest tu jakaś dobra dusza, która była na nim w Bydgoszczy i chciałaby się podzielić pierwszymi wrażeniami?
Cóż.. Nie jest to arcydzieło gatunku. Film przewidywalny, myślę ze za bardzo przesiąknięty kiczem, ale ma kilka fajnych elementów. W tej chwili znajduje jeden-scena z kate i Alanem w ogrodzie. Niewymuszony humor i chyba najciekawsza pod względem dialogów scena. Wydaje mi się ze cały watek dotyczący romansu coś nie wyszedł. Zawsze miałam duży szacunek do kate ale wydaje mi sie ze jest e tym filmie najsłabszym ogniwem. Główny bohater też jest mało wyrazisty choć noe sposób mu odmówić uroku osobistego. Temat generalnie ciekawy i osobiście lubię filmy kostiumowe, ale chyba spodziewałam sie czegoś więcej.
Ja generalnie podzielam zdanie, ale dla mnie Winslet była najmocniejszym punktem filmu :) Temat fajny, ale sam film mało oryginalny. I te kilka kiczowatych scen wywołujących śmiech w momentach z założenia dramatycznych... nie jest to arcydzieło, ale film dość przyjemny w odbiorze.
Czytałam jedną małą recenzję i opinie w niej są podobne do Twoich. Prawdę mówiąc, spodziewałam się tego w tym filmie. No ale poczekam do premiery.
Rickman lepszym jest jednak aktorem :) To taki "telewizyjny" film, do obejrzenia między klejeniem pierogów a prasowaniem gatek. Jeśli ktoś lubi klimaty kostiumowe - to może obejrzeć, chociaż scenografia jakoś nie zachwycała i wszystko sprawiało wrażenie raczej niskiego budżetu. Dialogi też nie takie zgrabne i kąśliwe, jak zwykle w kostiumowcach bywa. Scenariusz mocno kulejący, wszystko boleśnie dosłowne i bez przestrzeni do aluzji, domyśleń, o przemyśleniach nie wspomnę. Zgadzam się z przedmówcą - jest kilka perełek, takich jak np. scena w ogrodzie. Tylko, że to trochę za mało :) Fanów Kate jednak ostrzegam - Winslet prawie nie pokazuje piersi. Tak bardzo zmartwiło to jednego z widzów, że postanowił o to zapytać Rickmana (tak, dokładnie - "jak pan przekonał Kate Winslet, żeby zagrała w filmie, w którym nie pokazuje nagich piersi??"). Alan zachował się z klasą, wytknął seksizm i zachwalał Kate za to jaką jest aktorką, kobietą, etc.
Słowem - Rickman tak, Winslet tak, Little Chaos - niekoniecznie.
z 1 str tak, to taki telewizyjny film, ja się w sumie spodziewałam czegoś lekkiego, a to film o radzeniu sobie ze stratą dziecka (o czym nie ma w opisie), jakbym wiedziała to bym nie oglądała, bo jako matka nienawidzę oglądać takich wizji, jak żyć "po" :/
ano niestety, kino najwyższych lotów to nie jest. Nie ma w nim ani głębi ani prawdy historycznej.. Samego Wersalu w nim tez tyle co kot napłakał. Szkoda nie tyle naszego czasu co pomysłu na opowieść, która została spartaczona.
A ja jestem zadowolona. Może dlatego, że w ogóle nie nastawiałam się na konkretny efekt- po prostu włączyłam film i poszło. Jestem oddaną fanką Winslet, dlatego z miłą chęcią sięgnęłam po ten film. Nie mam jakichś poważnych zarzutów, bo łezka w oku mi się zakręciła, ale zabrakło mi w tym filmie pasji. Ode mnie zasłużone 7.
Niestety nie jestem. :) Natomiast gra aktorska na przyzwoitym poziomie.
Film, przyznaję, ogląda się dobrze. Odzwierciedla całkowicie obraz minionej epoki.
No bo przecież Wersal powstał a terenach niewielkiej wsi położonej w pobliżu lasów i bagien.
Projekt ukazuje wielkie zamiłowanie monarchy do ogrodów. Jak wiadomo cechą charakterystyczną tych ogrodów były fontanny. Spotykamy się też tu z problemem braku wody...skonstruowano więc machinę de Marly zaawansowany system kół wodnych i pomp, ale nawet to nie rozwiązało problemu w sposób zadowalający.
Wszystko się zgadza, ale z jakichś powodów to "tylko" ocena 7 :), czyli przyzwoicie, prawidłowo, ale bez "szału".
Osobiście, to właśnie takie emocje mi towarzyszyły. Romans między gł. bohaterami był nijaki. Nawet scena seksu mnie nie zwaliła z nóg (nie żebym była fetyszystą scen łóżkowych :D). Taki dosyć "papierowy" ten romans, bez wyrazu.
I ja się z tym zgadzam, i dlatego taka moja ocena chociaż i tak, przecież, dosyć wysoka
Taka brytyjska rezerwa się wkrada do tego filmu, mam wrażenie. :) A z drugiej strony, jak na średnio ciekawą historię budowania fontanny, to i tak nieźle.
A mnie się podobało - kameralny film kostiumowy, nieprzegięty, bardzo lekki i z w sumie ciekawym tłem historycznym (dla kogoś zainteresowanego historią sztuki chociażby).
Świetna muzyka i zdjęcia, cudowny Rickman i Winslet. Nie jest to romansidło, wątek miłosny jest z boku. W sumie to niedookreślenie może być filmu główną wadą, bo trochę jest tu naleciałości pt. psychologiczna drama głównej bohaterki i jej traumy, po trosze jest tu romansu, no i wszystko w historycznym sosie baroku, budowania Wersalu i jego ogrodów. W sumie ciężko powiedzieć o czym ten film konkretnie jest i jaka jest jego wymowa... ;) bardziej jest to wrażeniowa opowiastka, miła, lekka i przyjemna, ładna i dobrze zagrana.
Dla fanów kina kostiumowego na pewno jest to perełka.
Widziałam na Camerimage ale w sumie tylko dlatego, że ludzie wiedzieli, że lubię Rickmana a miałam dyżur (wolontariat) to powiedzieli idź obejrzyj i potem na Q&A. Kurczę ambiwalentnie do teraz, z jednej strony śmieszny ale to zasługa A.Rickmana, czasem wydawało mi się, że kolejny raz oglądam to samo - taki Snape ale innym kostiumie. Film mdły, lekki, i przewidywalny aczkolwiek swój urok miał. Ale na raz.