[lekkie SPOILERY]

Film o tyle wartościowy, że jednak podejmuje temat traumy jaką wywołuje wojna. Niestety od strony technicznej nie pokazano tego zbyt dobrze. Może poziom nie jest strasznie niski, ale to jednak klisze z metra cięte, nic oryginalnego. Działania wojenne pokazane w uproszczeniu, choć oczywiście nie chodziło to akurat o duży realizm ani o rozwinięcie tych wątków. To co najważniejsze działo się w ich konsekwencji.
Zdjęcia tradycyjne, pewne zabiegi graficzne żenujące, aktorstwo raczej słabe, w tym 50cent wsadzony tam na siłę - drewienko. Tylko Samuel ratuje tą warstwę swoją dojrzałością.

Niestety film zalatuje agitką i skrywaną pochwałą tej wojny o ropę. Niby mamy traumę, rany fizyczne ale tym bardziej psychiczne, jednak nie widać, żeby twórcom zależało na krytyce. Jakiekolwiek dobre wrażenie wynikłe z fabuły zostaje zniszczone przez finałową "mową" powracającego do Iraku żołnierza. Wniosek? Tak, jest nam ciężko, ale musimy robić to co tam robimy, bo musimy. Ku chwale gwieździstego sztandaru.

Nie dam 1, bo jednak widzę możliwość wyciągnięcia z tego morałów. Z drugiej strony widz bezrefleksyjny może odebrać ten film na opak, jako tłumaczenie amerykańskiej agresji w obcym kraju. Najważniejsze zdanie filmu to stwierdzenie chłopaka o tym "że jesteśmy tam tylko dla ropy". Z tym nie ma co dyskutować, bo to fakt. Jeśli ktoś się z tym nie zgadza, to ostrzegam przed oglądaniem, bo jeszcze zacznie szczerze współczuć "dzielnym amerykanom walczącym o wolność narodu irackiego".
Obiektywnie za jakość 5, za finałowe przesłanie 1, więc dam
3/10