1. Niech ktoś mi wyjaśni dlaczego większość uważa 1 część z lepszą? Widziałem całą trylogię chyba 100 razy i za każdym razem najbardziej podoba mi się 2 ( głównie ze względu na losy młodego Vita Corleone ).
2. Co w poprzednich komentarzach ludzie uczepili się tak Roberta DeNiro? Moim zdaniem zagrał najlepiej i w pełni zasłużył na Oscara.
Jakieś dwa lata temu zadałem podobne pytanie, bo tez nie do końca to rozumiem. Jeśli muszę wybierać, to wyżej stawiam dwójkę (zaakcentowałem to zresztą dając pierwszemu "Ojcowi" tylko 9, drugiemu zaś pewną dychę) ale ogólnie uważam, że obie części powinny być oglądane i rozpatrywane jako jeden film. Dopiero wtedy ta historia ma niesamowitego kopa. Pozwolę sobie wkleić tutaj to, co napisałem już gdzie indziej:
"Pierwszy Ojciec jest świetny, ale mimo wszystko to psychologicznie dosyć prosta historia starzejącego się bossa mafii, który nie przystaje już do swoich czasów, jest statyczny. Dopiero retrospekcje w Dwójce pokazują nam dynamizm Vito, w Jedynce on już schodzi ze sceny. W Dwójce zaś pokazana jest cała dynamiczna droga, cały triumf i upadek Michaela. To jest zajebiście dynamiczny a zarazem tragiczny bohater. Kończy ogromnym zwycięstwem jako gangster ale jako człowiek ponosi całkowitą klęskę. Vito- który w Dwójce dzięki retrospekcjom jest porównaniem do swojego syna- odwrotnie: w Jedynce wygrał jako człowiek, poniósł porażkę jako gangster.
Trochę to chaotyczne ale myślę, że wyjaśnia dlaczego uważam, że: A) Dwójka jest lepsza od Jedynki, zawiera w sobie o wiele więcej płaszczyzn i niuansów, B) Tak naprawdę to jest jeden film i dopiero rozpatrując je łącznie objawia się cały kunszt i głębia sagi rodziny Corleone. C) Trójka rozpatrywana sama w sobie to też bardzo dobry film (choć bezapelacyjnie gorsza od dwóch pierwszych części) ale jako część pewnej całości jest całkowicie zbędna, nie wnosi nic nowego, co więcej stępia wyraźnie przekaz Dwójki."
Tyle.
Ps. Plus za nick. Pozdrowienia od Don Calogero Vizziniego.
Trafiłeś w sedno. Ojciec Chrzestny II to dramat psychologiczny, studium władzy, film wielopoziomowy. Według mnie Ojciec Chrzestny III nie powinien w ogóle powstać, jest naiwny i spłyca wymowę poprzednich części.
Świetnie to ująłeś, ale ja jednak bardziej lubię jedynkę.
W jedynce mamy bowiem pokazaną esencję włoskiej mafii, kunszt rodziny Corleone. Gdy widzimy powolną transformację Michaela w gangstera, naprawdę potrafimy wyczuć to, co nim kierowało, co to pociągało. Zostało to ukazane w sposób perfekcyjny. W dwójce zaś mamy mafię już sobie istniejącą, już działającą... i się deprawującą. Wspaniale pokazano kontrast pomiędzy ojcem i następczym synem. Michael poniósł jak dla mnie porażkę nie tylko jako człowiek, lecz także jako gangster starej klasy. Dlaczego? Właśnie dlatego, bo nie zrozumiał, że akurat na takiej pozycji nie da się oddzielić jednego od drugiego. Przecież właśnie na tym polega autorytet Dona Corleone. Poczucie, że zasługuje na władzę, skoro troszczy się o nas i jest wyrozumiały. Michael nie zrozumiał tego, uznając, iż szacunek do Dona jest i powinien być w tym fachu odruchowym, tak samo jak... miłość ojca do syna. Michael wychował się poza kręgiem rodzinnych interesów, więc nie czuł protekcji ojca. Kochał go i szanował, bo po prostu to był jego ojciec. Nie przyszło mu przez głowę, że taki szacunek może być podyktowany także i czymś innym. Czymś, co nie jest pierwotne, lecz także czymś, na co trzeba zapracować.
Myślę, że lubię bardziej jedynkę właśnie... z żalu. Z żalu: "Co też ten Michael w dwójce wyprawia"?
Bo sequele mają przeważnie pecha jeżeli 1. część wyszła genialnie. Jest parę znanych przypadków, kiedy sequele dorównują pierwszej części, która obrosła legendą( Ojciec Chrzestny II) czy wręcz ją przewyższają ( Imperium Kontratakuje, Powrót Króla) albo dopiero ten sequel staje się tą legendą (Mroczny Rycerz).
Wytłumaczę ci to na przykładzie: Batman Początek to świetny film, najlepszy o Batmanie jaki zrobiono(zanim powstały dwie następne części), ale w sumie nie była to jakaś rewelacja, nie wnosił czegoś nadzwyczajnego, każdy był usatysfakcjonowany, ale Początek jako sam film nie stał się kultowy. Toteż sequel nie miał aż tak trudnego zadania jakie miał Godfather II. No i rzeczywiście, powstał Mroczny Rycerz i film ten obrósł legendą, głównie dzięki Ledgerowi. No ale kiedy to pierwsza część jak Godfather I staje się legendą, to sequel ma cholernie ciężko żeby dorównać. Godfather II to film równie świetny jak pierwsza część, ale taką legendą już nie obrósł. Trochę też dlatego, że jest trudniejszy w odbiorze, poważniejszy.
Imperium Kontratakuje było w identycznej niemalże sytuacji, ale tutaj poważniejszy klimat wyszedł tej części na korzyść, ale główne rzeczy w tym filmie, które spowodowały, że Gwiezdne Wojny to najpopularniejsze filmy wszech czasów, to muzyka imperialna (każdy wie o co chodzi) oraz pokazanie pełnego potencjału jednej z najlepszych postaci w historii kina czyli Dartha Vadera. Imperium wniosło coś jeszcze większego niż 1. część, natomiast Godfather II już nie dał rady tego dokonać. Mógł jedynie dorównać i to zrobił, ale i tak będzie w cieniu pierwszej części.
Ale nie przesadzaj, że tak znowu niedoceniany nie jest, przecież ma bardzo wysokie miejsce w rankingu popularnościowym.
I pomyśleć, że napisała to osoba, która "The Avengers" oceniła wyżej niż "The Godfather" ; J
Co nie znaczy, że Avengers jest lepszym filmem, po prostu bardziej mi się podobało. Ja oceniam właśnie wg tego, jak mi się film podobał, a nie wg skali filmwebu. Gdybym tak oceniał, to Transformersom w życiu bym nie dał 9 ;p
-Pierwszy film, w którym superbohaterowie łączą siły, co jest największym atutem. Spotkania i konfrontacje słowne( i nie tylko) herosów to zawsze coś, na co wszyscy czekają. Trzeba było to dobrze opakować tylko, a wyszło rewelacyjnie:)
-Styl Marvela: Pół mroczno - pół "na luzie"
-Odpowiednio zbalansowany czas dla każdej postaci
-Robert Downey Jr. jako Iron Man i Jackson jako Fury(o Lokim później). Reszta aktorów też dała radę, choć bez rewelacji.
-Dobrze dopasowany humor
-Loki jako jeden z lepszych złoczyńców w historii, świetna rola Hiddlestone'a, a sama historia to i tak część czegoś znacznie większego
-Efekty i sceny akcji robią wrażenie
-Nie ma głupiej nawalanki przez cały film, dopiero ostatnie pół godziny to bitwa z Chitauri
-Świetny motyw muzyczny, który na pewno wielu ustawiło jako dzwonek:)
Tylko wyjątkowe filmy w moim mniemaniu zasługują na 10, a takim jest Avengers. Drugiego takiego wcześniej nie było, a to "opakowanie" jest rewelacyjne, naprawdę. Jeżeli Age of Ultron utrzyma poziom, a raczej utrzyma, bo historia ma większy potencjał, to również pójdzie 10. Ale Mrocznego Rycerza i TDKR też oceniłem na 10, bo również są wyjątkowe. Więc czasem mi tu proszę nie rzucać tekstów "znafców", że takie filmy są dla dzieci, gimbów a co, którzy mają je w "ulubionych" mają słaby gust, itd.
Nie przeszkadza mi, że ktoś nie lubi Avengers. Piękno różnorodności gustów:) Ale obrażanie tego filmu to trolling, w który mi się nie chce bawić.
Jedynka jest lepsza dzięki 1 roli Marlona Brando 2 Więcej jest w niej akcji a mniej gadania 3 końcówka gdy w czasie chrztu do piachu idą członkowie 5 rodzin to jeden z najlepszych zakończeń w historii kina akcji
Tylko z tym ostatnim się zgodzę. Ale to nie komuna, każdy może mieć swoje zdanie.
1. Jezeli patrzysz na 1 jako na film (sens techniczny, pomyslowy, byl pierwszy itd) to 1 jest lepsza. Jezeli patrzysz na to jak na historie/calosc/opowiesc to 2 bije 1 na leb.
2. Zagral bardzo dobrze no ale ta jego Vito maniera byla zbyt widoczna. Marlon byl naturalny, De Niro troche jak niedorozwiniety.
Zwróćmy uwagę, że młody Vito dopiero próbował się w tej roli odnaleźć, a Marlon grał postać, która miała już swoje lata. Pozostaje nam gdybać, czy opisana przez ciebie (i zinterpretowana jako wada) zaleta z podpunktu 2 została osiągnięta przez De Niro w sposób zamierzony, czy przypadkowy.
1. Większość osób uważa pierwszą część za lepszą przez pryzmat genialnej roli Brando, a także dzięki temu, że w jedynce jest więcej cytatów i scen zapadających w pamięć ( choćby ,,złożę mu propozycję nie do odrzucenia" czy ,,przychodzisz tu w dniu ślubu mojej córki..." albo kultowa scena chrztu )
2. De Niro miał arcytrudne zadanie do wykonania z dorównaniem legendarnej roli Brando ( które wykonał według mnie świetnie ), więc nic dziwnego , że wielu osobom nie do końca podeszła ta rola.
Z mojej strony odpowiedź na pierwsze pytanie jest oczywista - Al Pacino ma większą, ciekawszą rolę, i z tego powodu wolę akurat 2. od 1. :) A ja zdecydowanie go kupuję w tej roli, idealnie zagrał, jest dla mnie bardzo wiarygodny. No i do tego ten dramat człowieka - poświęcenie, oddanie dla dobra rodziny, niemal obsesyjne, które spowodowało jej rozpad...
Z pierwszym się zgodze druga czesc jest lepsza od jedynki jak dla mnie , ale nie zgodze sie z drugim jak dla mnie Pacino bije wszystkich na glowe w drugiej czesci , jak dla mnie powinien dostac oscara
Chce zapytać o co innego. Losy młodego Vito były opisane w książce ''Ojciec Chrzestny'' przemieszane z wydarzeniami pierwszego filmu. Czy losy Michaela w Ojcu Chrzestnym 2 były natomiast oparte o jakaś powieść czy to historia wyłącznie reżysera?.
Losy Michaela po zakończeniu pierwszej części to wspólny pomysł Coppoli i Puzo na potrzeby filmu. Z książką nie mają nic wspólnego. Literacki Michael kończy dokładnie tam gdzie filmowy z jedynki. Jako zwycięski don.
OC II lepszy.
Bardziej operatywna, przemyślana i poskładana. Każda scena ma kluczowe znaczenie dla przyszłych wydarzeń.
Pierwsza część Ojca Chrzestnego jest tak świetna, że nie sposób do niej Ojca Chrzestnego II nie porównywać. Poprzeczka postawiona została bardzo wysoko. Uwielbiam ten film tak, jak pierwszy, ale dosłownie minimalnie przegrywa z poprzedniczką. Po pierwsze Marlon Brando jako Ojciec Chrzestny (Al Pacino jest fenomenalny, ale jak mówiłem problemem jest punkt odniesienia). Po drugie wprowadzenie w I części, ślub córki jest bardziej klimatyczny. Tak czy siak oba filmy są wybitne i grzechem jest ich nie zobaczyć.