Pytanie zawarte w tytule przewijało się już tutaj dziesiątki razy. No więc po co on był? Zapewne po to, aby pokazać, ile Vincent był gotów poświęcić dla Rodziny. Cóż więcej mógł poświęcić przystojny młodzian oprócz miłości?
Zarzuty, że film się skupiał na tym wątku świadczą o niedokładnym śledzeniu akcji. MOIM ZDANIEM wątek ten został wprowadzony właśnie po to, aby podkreślić poświęcenie Vincenta.
Inaczej było z Michaelem? Cholera, przecież on miał zupełnie inne plany ("to moja rodzina, Kay, ale nie ja"), zaś skończył jako przestępca, zabójca szwagra, brata, kapitana policji i wielu innych osób. Jego życie potoczyło się zupełnie nie tak, jak sobie to wymarzył jako nastolatek, zaś trzecia część (która ma chyba najbardziej psychologiczny aspekt spośród całej trylogii - w niektórych scenach wystarczy jeden gest Michaela aby wyrazić masę emocji) opowiada jak to Mike, już jako starzec, próbuje to wszystko naprostować (scena spowiedzi wręcz "wali po ryju" przesłaniem). Jego losy pomimo szczerych wysiłków kończą się tragicznie. Choć zbudował imperium potężniejsze niż jego ojciec, nie potrafił zwyciężyć w walce o rodzinę ("jego kochali, mnie się boją") i umarł zupełnie sam. Trylogia opowiada tragiczną historię Michaela Corleone i powinna być rozpatrywana jako całość - odrzucenie trzeciej części (ze względu na to że jest zbyt mało widowiskowa? przegadana?) świadczy o kompletnym niezrozumieniu sprawy. "Ucięcie" na dwóch częściach byłoby sporym niedopowiedzeniem.