Będąc jeszcze względnie młodym człowiekiem, można nie zdawać sobie sprawy, że może przyjść taki czas, kiedy będziemy musieli przestać polegać wyłącznie na sobie w kwestii dbania o siebie oraz radzenia sobie z codziennością. Niektórzy z nas dożyją wieku i stanu, w którym będą musieli zaufać innym osobom, nawet jeśli sami będą twierdzić, że czują się znakomicie i że nie potrzebują żadnej pomocy. Wyobraźmy sobie, jak ciężkie może się okazać przyznanie przed samym sobą, że nie potrafię już funkcjonować samodzielnie. Że mylę imiona bliskich mi osób lub co gorsza - przestaję ich poznawać. Zaczynam się gubić we własnym mieszkaniu. Zaczynają mi ginąć przeróżne drogocenne przedmioty. Zapominam o różnych rzeczach lub też nie wiem, co wydarzyło się naprawdę, a co jest tylko wytworem mojej nadżartej chorobą wyobraźni. Jak mam zaufać ludziom o obcych twarzach? Jak otwarcie powiedzieć sobie, że SAM JUŻ NIE DAM RADY?
W takiej sytuacji właśnie jest Anthony, bohater filmu "Ojciec", grany - nomen-omen - przez Anthony'ego Hopkinsa. Film do lekkich nie należy, a wręcz potrafi nieźle zdołować. Hopkins zagrał tu wybitnie i absolutnie nie dziwię się Oscarowej nominacji. Sama zaś końcówka filmu co po niektórym może wręcz rozgnieść serce... Myślę też, że warto pamiętać, że coś, co czasem bierzemy za starczą złośliwość u naszych bliskich, może w istocie nie być przejawem złej woli lecz choroby. Poza tym nie wiemy, jak my sami będziemy się zachowywać w tak zwanej jesieni naszego życia. Takie kino jest ważne, bo mówi o ważnych sprawach, w których rzadko zdobywamy się na głębszą refleksję.
ciężko przyznać przed samym sobą,że potrzebujemy kogoś na codzień do egzystencji by spokojnie umrzeć,a wypadki i choroby spotykają także młode osoby,które muszą się z tym borykać i walczyć o wszystko a przede wszystkim o swe zdrowie aż do utraty tchu mimo wszystko,bo dopóki walczymy jesteśmy zwyciężcami:)