Gdyby nie ta ziomka Schlesingera grała, może i wyszło by coś ciekawego. I choć Harris starał się jak mógł, to jednak film zrobiony jest pod jedną aktorkę, która nie „wypaliła”. Natomiast finał, to tylko otarcie łez straconego czasu (całość jest ważna, a nie ostatnie 5 min.). Na własne ryzyko.