Początek zapowiadał się ciekawie do chwili kiedy w czasie sprawy uniewinnili morderce z powodu błędu proceduralnego popełniony przez prokuratora! od razu go wypuścili i to już mi się w tym filmie nie podobało ,przecież mogli zrobić jeszcze raz badania DNA albo po prostu scenarzysta mógł wymyślić coś lepszego bo to było za proste.To jest moje zdanie.
Uniewinnienie mordercy wynika z litery prawa, nie z widzi-mi-się reżysera czy scenarzysty. Problem uniewinnienia z powodu obalenia bądź nie przyjęcia dowodu w sprawie jest niejednokrotnie podnoszony w kinie amerykańskim. I nie, nie mogli zrobić badania ponownie. Dodatkowo - jeśli raz się uniewinni podejrzanego, już NIGDY nie można sądzić go w tej samej sprawie z tego samego zarzutu. Nie pamiętam wszystkich filmów na ten temat, ale z ostatnio oglądanych świetnie to było ukazane w "Słabym punkcie". Doskonale rozegrana partia - Anthony Hopkins kontra Ryan Gosling. Tam właśnie wszystko kręciło się wokół wykładni prawa.