Kilka lat temu kochałam ten film, w końcu typowo skierowany do nastolatek, luźne, niewymagające kino. Ale ostatnio jakoś przypomniałam o nim i po krótszym zastanowieniu, zadaję sobie pytanie, czy aby na pewno zakończenie powinno wyglądać tak, jak wyglądało? Wiadomo, Duke i Viola byli sobie pisani od początku i tak dalej i tak dalej, nie mówię że nie. Ale - wątek Olivii i prawdziwego Sebastiana jest niesatysfakcjonujący. Tak naprawdę ona go zupełnie nie znała, zdawała sobie sprawę jedynie z faktu że pisze piosenki i że wraz ze swoją siostrą wyglądają tak samo. Koniec. Podczas gdy tak naprawdę ona zakochała się w obrazie który stworzyła Viola, a i to z dodatkiem jej cech bo widoczne były momenty jak była po prostu sobą przy Olivii, zapominając o tym że powinna w tej chwili być kimś zupełnie innym, a mimo to, podobało się jej to jaka była i doceniała tą delikatną, niemęską stronę.