ciut w stylu 'Andromedy', ale pomimo roli dowódcy - niespecjalnie się jakoś wyróżnia jako postać. Ot, poprawny facet za sterami kosmicznej zabawki, i tyle.
W sumie jest istotny o tyle, że wprowadza nastrój 'ja siedzę tutaj, a ty radź sobie sam, chłopie'. Mogę cię pooglądać na ekranie, bo raporty zdać trzeba, ale za rączkę prowadzić nie będę. Zdechniesz, to jesteś za słaby na tę robotę.
W sumie... w filmie 'Przeżyć', nieco podobnym w klimacie, postać dowódcy u Sorbo angażuje się za bardzo, bo ląduje ze złamanym żebrem i de facto bardziej przeszkadza, niż pomaga w misji. Może i czasem lepiej obserwować.
Krótko - pan obserwuje. I jest tak mechaniczny, jak tylko można. Bezpieczny poza polem bitwy, ale jednocześnie bezosobowy właściwie jako trybik maszyny urzędniczej.