Po obejrzeniu beznadziejnej "Szamanki" i bardzo przeciętnego "Diabła" ( niepotrzebnie zaczynałem od tych filmów) dałem Żuławskiemu kolejną szanse ;) I nie zawiodłem się. Pierwsza godzina filmu jest naprawdę wciągająca. Główny bohater chce odkryć źródło fascynacji swojej drugiej połówki. Przeżywa istną katorgę z powodu rozpadającego się małżeństwa. Tak bardzo kocha swoją żonę, że stopniowo zaczyna popadać w szaleństwo spowodowane jej irracjonalnym zachowaniem. Druga połowa filmu to nieco cięższy kawałek chleba. Klimat filmu jest coraz bardziej ciężki. Mark z zimną krwią morduje byłego kochanka swojej żony. Dowiaduje się też o tym, że Anna dokonała całej serii mordów z zimną krwią ( jest to trochę przesadzony motyw w tym filmie). Mimo to pod wpływem toksycznego uczucia dalej chce ją odzyskać.
Jest to po prostu studium rozpadającego się związku dwojga dorosłych ludzi. Nie próbowałem doszukiwać się w nim większej głębi. Przeczytałem kilka interpretacji i przyznam, że skłoniły mnie do pewnych rozmyślań :)