(spoiler)
interpretacja jest jasna choc nie łatwo na nią wpaść.
Cały ten film to swoiste stadium (genialne) psychologiczne jakie przechodzą małżonkowie podczas upadku ich małżeństwa (rozwodu). Potwór to wyimaginowany z początku wyrzut sumienia Anny tym że go zdradzała który poźniej przeistoczył się w idealnego wg. jej opinii Marka. Marek podobnie stworzył sobie idealny obraz Anny czyli nauczycielke. Gdy oni umierają ich idealne sobowtóry się łączą jednak ich syn od razu wyczuł że to nie jego prawdziwi rodzice i postanawia się utopić. Niestety wątku różowych skarpetek również nie zrozumiałem. Film wybitny 9/10

ps Żuławski czerpał stadium psychologiczne Marka z autopsji gdyż sam przeszedł rozwód

Co do interpretacji zgadzam się z przedmówcą ,a jeżeli chodzi o sam film mam jedynie zastrzeżenia do aktorskiej maniery jaką narzucił Żuławski swoim aktorom(moje subiektywne zdanie) trochę trąca drewnem montaż czasami jakby robiony po upojnej nocy , a scena w której Marc okłada Anne jest trochę groteskowa a zarazem niedopracowana (ręka metr przed twarzą i do tego on ją z prawej a głowa w tę samą stronę) wiem że to niuans , ale mnie rozbawił do rozpuku heh...Podsumowując ten film ma swój niepowtarzalny klimat chociaż zajeżdża polszczyzną i jednocześnie jest to chyba pierwszy film który chciałem kilka razy wyłączyć(po pierwsze dlatego ponieważ zacząłem oglądać po 1-ej w nocy ,a po drugie przez klaustrofobiczny klimat samej relacji pary) ale nie moglem ,moja dziewczyna obraziła się na mnie bo miałem przynieść jakiś horror z prawdziwego zdarzenia (dzień wcześniej oglądaliśmy [rec]} a ja przyniosłem jakiegoś wybebeszonego psychola z k......o angielskim akcentem ale to też szczegół ,po dłuższym zastanowieniu bardziej mnie wciągnął niż choćby moja ulubiona "zaginiona autostrada". Tak naprawdę nie mogę jednoznacznie określić moich uczuć wobec filmu ,chyba zaczynam wariować...heh moja ocena to 9/10 a może 0/10 aaaaaaaaaa.

Alez synkowi zupełnie nie przeszkadzało przebywanie pod opieką nauczycielki, nie tylko w szkole, ale i jak zaczeła pilnowac go w domu. Wg mnie utopił się, bo wyczuł, że przed drzwiami czeka ów potwór w skórze ojca, którego to potwora mam synonim nie wyrzutów sumienia Anny, ale bliżej niewyjasnione diabelne opetanie, ktore dopowadzało ja do szaleństwa. Ale jedno mnie powaznie trapi: te wybuchy na końcu, zupelnie jakby był nalot i nauczycielkę, która zamiast otworzyć drzwi czy zareagowac na złowrózbne zaprzestanie krzyków małego, patrzy zielonymi oczyskami przed siebie.

1. Chłopiec rzeczywiście wyczuwa, że sobowtór Marka to jego złe, diabelskie oblicze, dlatego prosi Helenę, żeby nie otwierała mu
2. Odgłosy nalotów - to zwiastun apokalipsy, zagłady świata, często u Żuławskiego pokazywany świat rozpada się na końcu (np w Szamance wybuchała bomba)
3. Jesli poczytać coś Żuławskiego - twierdzi, że zakończenie nie jest idealne, chciał jeszcze inne sceny dokrecić, ale zabrakło mu już budżetu i zdecydował się na takie.

A co do skarpetek, to radze wsluchac sie w dialogi w pierwszej polowie filmu, jest do nich wczesniej odniesienie. Film genialny!

Kurcze mimo wszystko nie zrozumiałam tych skarpetek...A film naprawdę świetny, chociaż ciężki, spodziewałam się jakiegoś horrorku.

Czy przypadkiem odgłos nalotu to nie była inwazja obcych? Ja na koniec filmu doszedłem do wniosku, że potwór i nauczycielka to przybysze z kosmosu i replikują się by opanować ziemię, a często poruszane biblijne kwestie miały za zadanie zbić widza z tropu... może się mylę.
Film nieźle działa na psychikę.

Według mnie ten film trzeba interpretować politycznie, jako krytykę tzw. cywilizacji zachodniej, której upadkowi z zaciekawieniem przyglądają się wojskowi zza muru berlińskiego. Cywilizacja, która żywiąc się kolejnymi ofiarami, rozpadem i zatraceniem wartości próbuje stale na nowo tworzyć nadczłowieka, a jej przeznaczeniem jest finalna zagłada.

Taa. Tyle że to blok wschodni padł. Enerdowcy-straznicy jako emisariusze "lepszego świata". Głupie to.

Przecież nie napisałem, że świat za żelazną kurtyną był lepszy. Ale to wcale nie oznacza, że świat zachodni był bez wad i nie niósł zagrożeń. Poza tym, skąd reżyser miał niby wiedzieć w 1980 roku, że blok wschodni upadnie?

Właśnie o to chodzi, że świat po wschodniej stronie muru jest gorszy, ale ten po zachodniej wcale nie jest lepszy.

Helena jako kobieta wymarzona (delikatna i spokojna), Ten drugi Mark jako tzw idealny facet.
Oboje jakby odbicie, kopie osób prawdziwych (zielone oczy). Jednak ona jest (stała się) tą dobrą, on tym złym. Dziecko wyczuło zło i krzyczało "nie otwieraj". I poszło się utopić.
Głupie to. "Omenowate". Tyle pojmuję.

Jak dla mnie to jest najlepsze, że interpretacji może być wiele. Do mnie przemawia interpretacja ze synek nigdy nie istniał, był wyimaginowanym wypełniaczem samotnosci. Najpierw dla Anny potem dla Marka. Gdy ich idealne sobowtóry w końcu się spotkały mogły stworzyć idealny związek, a więc synek przestał być im potrzebny. Wybuchy na końcu to jak dla mnie takie fajerwerki że w końcu idealna Anna zetknęła się z idealnym Markiem. Ale tak jak mowie, nie ma złych interpretacji, każdy ma swoją i każda jest tak samo dobra :)