Jestem bardzo ciekawa skąd masz źródło tej niby informacji, bo na pewno nie z internetu. Wędrowiec nie zakończył się klapą, jest jeszcze wyświetlany w kinach i całkiem nieźle zarabia (a pamiętajmy jeszcze że nie był pokazywany w Chinach i Japonii), nawet w USA kwota może nie jest przełomowa, ale do 100mln. możliwe, że uzyska a wszyscy gadali że zakończy w granicach 70-75mln. Na świecie też nieźle sobie radzi, a twoje pesymistyczne nastawienie Tatar czasami mnie denerwuje. Na narniaweb jeden z fanów napisał do Fox i uzyskał wiadomość, że kontynuacja wisi w powietrzu (mam nadzieję że go nie oszukali, bo wtedy biada z nimi:) dlatego spodziewajmy się zielonego światła dla Srebrnego Krzesła już niedługo:D
Zauważ, że to cały czas mniej, niż "jedynka". W dodatku nie zauważyłem żadnej informacji o castingu do następnej części. "Jeden z fanów napisał do Fox i uzyskał wiadomość"? Nie wierzę, że taki kolos odpowiedział takiemu szaraczkowi w takiej sprawie!
Moim zdaniem "Srebrne krzesło" jest na pograniczu być_albo_nie_być_.
"Wędrowiec", można powiedzieć, że dopiero wszedł do kin, więc poczekajmy na informacje, zarówno o dalszych zarobkach, jak i (jeśli to możliwe) castingach.
No, bo nie ma informacji o castingu, ale przecież nie będzie od razu. A o uzyskaniu wiadomości to jest prawda jak się ma w rodzinie kogoś kto pracuje w Fox-ie to jest to możliwe. Może i będzie mnie niż "jedynka" ale także może być lepiej niż "dwójka" a pamiętajmy, że KK miał bardzo wysoki budżet, Wędrowiec ma mniejszy i według mnie do wyniku Kaspiana jakoś dociągnie i to zmobilizuje producentów do nakręcenia.
http://www.kinomaniak.pl/pro/przychody_z_biletow/2010,3,2
Bardzo dobra strona ^^
Opowieści z Narnii wyciągnęły już ponad 300mln - przy czym film nie był wyświetlany jeszcze w Japonii, Chinach czy Indiach... co ukazuje że radzi sobie całkiem nieźle.
Dobra, ja powiem. Tysiąc filmów rocznie. To ponad trzy razy więcej, niż robią w Hollywood. Pomyślcie, jaki to musi być gigantyczny przemysł... Multum aktorów mających pracę... multum widzów...
Tatar nie bądź taki pesymistą nie ma żadnej informacji że nie będą kręcić Srebrnego Krzesła wiec kontynuacja jest możliwa
Nie mam zamiaru nikogo przekonywać ale jeżeli on z góry zakłada że film niepowstanie to naprawdę jest pesymistą a fani Opowieści z Narnii (ja też się do nich zaliczam) na pewno już czekają na jakąś oficjalną wiadomość że Srebrne Krzesło powstanie
Też uważam że mogą nakręcić "Srebne Krzesła" ale na pewno nie będzie to szybceij niż 2012 - 2013 jeśli nawet nie puźniej bo w tych latah wychodzi inny duży film fantasy - Hobbit i producenci mogą bac się że więcej osób może pujść na ekranizacje prozy Tolkiena, alw w sunie są jeszcze inne miesiące niż grudzień
Tak swoją drogą, te pieniądze jakimi dysponują w Hollywood. Te gażę, jakie dostają tam ludzie... Tyle tylko że zaledwie garstce udaje się przebić do czegoś takiego...
Kiedyś marzyłem. Ale pewnego dnia trzeźwo obliczyłem swoje możliwości. I wyszło, że nie mam na to najmniejszych szans. Nie jestem rekinem. Poza tym, jest tylu lepszych ode mnie... więc dlaczego ktoś miałby niby spojrzeć na mnie? Ja nawet nie mogę statystować. Po prostu codzienne prawdziwe życie mnie pokonało...
Mogę się założyć, że połowa tych (jak to nazywasz) "rekinów" myślało podobnie, dopóki ktoś nie powiedział im, że do czegoś się nadają i potrafią do czegoś dojśc.
Takie rozczulanie się nad sobą do niczego nie prowadzi, a już na pewno nie do kinowej sławy! :)
Może i nie jesteś rekinem, ale na pewno jesteś zdolny ( jeśli kiedykolwiek marzyłeś o czymś takim), bo przecież trzeba mieć jakieś podstawy, choćby minimalne. I jeśli teraz powiesz mi, że jesteś kompletnym beztalenciem, to możesz sobie darować tego wpisu, bo i tak Ci nie uwierzę! :DD
Ostatnio doszedłem do wniosku, że wolę powolne, spokojne i monotonne życie szaraczka. Poza tym mam słaby charakter, o czym się bardzo boleśnie przekonałem. Nie wytrzymałbym tego psychicznie... Ja z trudem radzę sobie w codziennym życiu.
E, tam "szaraczka"! Żaden z Ciebie "Szaraczek", choćby nawet dlatego, ze jesteś na filmwebie, robisz coś w życiu i masz jakieś zainteresowania. Najgorzej jest wtedy, gdy chce się przejść przez życie szybko i bezboleśnie. Zwykle wtedy przechodzi nam koło nosa i nie zdążamy nic osiągnąć.
Ale takie życie nie jest złe. mi tam się podoba ;)
moim zdaniem najważniejsze jest to, żeby mieć marzenia i starać się je osiągnąć. Ja wciąż dążę do ideału (choć wiem, że go nie osiągnę) i chcę się zmieniać na lepsze. na razie mi to nie wychodzi, ale się nie zrażam i próbuję dalej. Mam na to całe życie... ;)
Czy Ty zawsze układasz sobie w głowie najgorszy scenariusz z możliwych i bez względu na wszystko starasz się go trzymać, choćby był zły, a Ty byś doskonale o tym wiedział?? ;)
Popatrz czasem na różne sprawy z innej, tej dobrej, strony...
To jest najgorsze, jeśli poddajemy się już po jednym niepowodzeniu. Przecież nie o to chodzi. W końcu jesteśmy tylko ludźmi; popełnianie błędów jest często naszą przypadłością. ;]
"A new day will come... And when the sun shines it will shine out the clearer.", jak to powiedział mądry Samwise Gamgee :)
Mi też się podobał, ale nie oszukujmy się - ja szaleję za Narnią więc co by nie było i tak to będę zachwalać ;D trochę brakowało mi magii i czwórki rodzeństwa oraz znacznie przystojniejszego Bena z drugiej części (ehh znów będę nim zafascynowana przez kilka miesięcy bo Podróż wędrowca przypomniała mi o moich postanowieniach i przemyśleniach z przed dwóch lat, o tym całym pragnieniu Narnii itd. więc znów obejrzałam parę razy Narnię - tą którą mam na DVD (parz Książę Kaspian), ale było ok.
Tatar pamiętam Cię z przed dwóch lat i chociaż wtedy mnie to bardziej śmieszyło to zastanawiam się czy ty naprawdę jesteś pierwszą tak pesymistycznie nastawioną osobą do życia z jaką miałam okazję się spotkać. Z tego co pamiętam pośród tego twojego morza pesymizmu była wysepka na której chciałeś zagrać w Opowieściach z Narnii, ale teraz z twoich powyższych wypowiedzi wnioskuję, że nawet tą nadzieję porzuciłeś. Już czytałam mnóstwo prób przeciągnięcia Cię na jasną stronę myślenia i nie będę tego powtarzać, ale podziękuję bo przypomniałeś mi jakie ja miałam marzenia i też w pewnym momencie doszłam do wniosku, że to i tak się nie uda, że nie ma sensu się starać bo i tak pozostanę szaraczkiem, ale teraz na przekór tobie będę dalej dążyć to tych swoich niemożliwych celów. To dosyć ciekawe bo ogólnie mało jeszcze przeżyłam, momentami chciałam strasznie zostać aktorką i zaraz potem się poddawałam, myślę że jeżeli zostanę na filmwebie tym razem troszkę dłużej to czytając twoje wypowiedzi będę się motywować, albo poddam się. Jeszcze nie wiem, ale i tak uważam to za zabawne - bynajmniej nie twoje nastawienie do świata (chociaż może troszkę też ale w pozytywnym znaczeniu). Jak już się tak rozwodzę i pierwszy raz adresuję swoją wypowiedź do Ciebie to muszę też przyznać się, że zawsze ciekawiło mnie jaki konkretnie ciężar Cię przygniótł i ile masz lat, że z jednej strony z fascynacją dziecka chcesz trwać przy magii, ale z drugiej - bardziej przygniatającej- jak typowy dorosły godzisz się na świat taki jaki jest, a tym samym dziwnie przypominasz mi Zuzannę... nie do końca wiem dlaczego, ale wiem , że wbrew samemu sobie starasz się coś wmawiać twoim pragnieniom.
Pewnie piszę dość zagmatwanie i jak za kilka dni to przeczytam, stwierdzę, że nie było sensu zaczynać. Często tak mam dlatego częściej po prostu czytam wypowiedzi innych, ale czasem mam przemożną ochotę pokazać się innym xD
Co do Ciebie Tatar to nieraz przychodziło mi na twój temat wiele myśli, których teraz nie pamiętam. Masz może jakiś przyjaciół którzy by Cię wspierali w życiu? Bo strasznie dramatyzujesz ;)
Wracając do tematu, sorki, że tak od niego odbiegłam, to mam nadzieję, że będzie kolejna część. Chociaż to już nie będzie to samo to może przy okazji następnej premiery w końcu zrobią u mnie maraton i oglądnę sobie poprzednie części (no i syn Kaspiana powinien być przystojny czyż nie? szkoda tylko, że Eustachy taki brzydki ;D).
Nie ma co się buntować. Bunt to droga donikąd. Owszem, chciałem grać w filmach. Wierzyłem że odniosę sukces... Ale niestety to prawdziwe życie mnie przygniotło... Ja ledwo radzę sobie z tym co mam, więc po co mam mierzyć więcej? Chciałem jeszcze napisać książkę przygodową. ale życie powoduje, że nie mam czasu ani ochoty na to. już dawno przekonałem się, że jestem zbyt słaby by myśleć o wielkich sukcesach. Przekonały mnie o tym ostanie dwa lata. Ledwo sobie radziłem... A co do przyjaciół, to mam jedną osobę, której się zwierzam. I to ona od początku mi radziła, żebym nie myślał o kinie. I w końcu się przekonałem, że miał rację.
A jakie role chciałem grać? W filmach przygodowych i melodramatach... Jak niby miałbym grać, jak nawet nie mam czasu na statystowanie?
Mi tylko chodzi o to, że strasznie czegoś pragniesz i jednocześnie sam się gasisz, to zrozumiałe, że Polska to dziura i tutaj nawet nie ma gdzie się wybić :D ale po co rezygnować z marzeń? jeżeli ktoś jest upartą osobą to będzie do nich dążył przez całe życie i tak np. ja może zagram w końcu w filmie jakąś głuchą staruszkę ;)
Strasznie chciałabym przeczytać jakieś twoje twory literackie... na pewno masz wymyślone ciekawe postacie i mnóstwo planów co do ich przygód i powinieneś dalej próbować. Ale co ja tam wiem pewnie za niedługo mi też nie będzie się chciało myśleć o nieosiągalnych rzeczach, a teraz po prostu jestem w takim nastroju do pokonywania wszelkich przeszkód.
W moim przypadku, nawet nie ma gdzie statystować, a najchętniej grałabym w filmach fantastycznych i przygodowych, chociaż i horrory nie były by złe (choć ich nie cierpię) bo mogłabym się na okrągło wydzierać :)
A co to za przyjaciel, który przekreśla twoje marzenia?
Ktoś bardzo bliski i drogi mi. Bardzo drogi. Odnoszę wrażenie, że mnie rozumie dobrze. Ale jednocześnie dzięki niemu zrozumiałem, że należy twardo stąpać po ziemi. Kiedyś chciałem wyjechać do USA i chodzić po castingach. Ale jednocześnie trzeba jakoś wiązać koniec z końcem. Nie znam się na niczym, co by mogło pomóc przybyłemu imigrantowi w przetrwaniu. Więc jeśli pójdę za marzeniami, umrę z głodu i w nędzy...
Przyjaciele są nie tylko do tego, aby pomóc w urzeczywistnianiu naszych marzeń, ale także by niekiedy "sprowadzić na ziemię". Ja miałam sytuację podobną jak Tatar, ale od długiego czasu nie myślę na poważnie o graniu w filmach. Zbyt wiele jest przeszkód. Niektórzy marzą o misce ciepłej zupy, inni o Hollywood. Jest różnica, nie? Jeśli jest to marzenie wręcz niemożliwe do realizowania, to po co w to brnąć? Lepiej skupić się na rzeczach bardziej osiągalnych, niż się męczyć. Fajnie jest mieć marzenia, a jeszcze lepiej je móc realizować. Ale trzeba pamiętać, że nie wszystko jest na wyciągnięcie ręki i niekiedy lepiej jest się wycofać.
Póki co mam trochę inne nastawienie co do spełniania marzeń, ale wolę się nie kłócić. Każdy po swoich własnych doświadczeniach wyrobił sobie opinię na ten temat i nie mam zamiaru z nią konkurować.
Za do nie mając nie realnych marzeń dopadł mnie problem typu "Co zrobić z życiem?" bo nie mam żadnych wizji na przyszłość, a chcę umrzeć z poczuciem spełnienia... Myślicie że to kwestia mocnego stąpania po ziemi? Gdybym od zawsze wiedziała co jest dla mnie osiągalne pewnie miałabym już plan na całe życie...
Wiecie...
Ja myślę, że marzenia, to nie tylko to, co musimy osiągnąć. Każdy z nas musi mieć w życiu jakieś cele i do nich dążyć.
Bycie takim twardym i bezwzględnym realistą nie zawsze wychodzi na dobre. Oczywiście nie uważam, że tylko idealiści mają prawo bytu. To też nie zawsze jest dobre i skuteczne, ale bez marzeń nasze życie jest nudne i pozbawione treści! :) Co mamy z tego, jeśli myślimy tylko o tym co osiągalne i oczywiste. Kiedy to zdobędziemy nie popadamy w żaden zachwyt, nie mamy żadnej satysfakcji z osiągniętego celu.
Kiedy marzymy, to jest coś więcej niż planowanie życia. Marzenia nie są tylko po to, aby je spełniać. Są też po to, żeby do nich dążyć. Naszym zadaniem, tu, na ziemi jest dążenie do ideału. Oczywistym jest, ze NIKOMU z nas nie da się tego osiągnąć, jednak wielu ludzi nadal to robi. Musimy się stawać coraz lepsi, a marzenia połączone z wiarą w nasze możliwości, to przepis na sukces, który każdy z nas może osiągnąć, nie rezygnując z przywileju, który został mu dany. Z WIARY i MARZEŃ. :D
Zostało jeszcze otwarcie w Japonii, gdzie "Wędrowiec" ma zarobić przynajmniej 30$ milionów, oczywiście powinno wpłynąć też jeszcze parę dziesiątek z reszty świata (liczę na przynajmniej $20 milionów).
W tej chwili ma ok. 340.
Wg pewnego osobnika z USA, który ma ponoć znajomych w Foxie - wytwórnia oczekuje wyniku min. ok 400 milionów, by dać zielone światło i ustawić premierę "Srebrnego krzesła" na 5 grudnia 2012 roku.
No nie wiem czy to byłby dobry termin, przede wszystkim ze względu na Hobbita (oczywiście nie mam nic do Opowieści z Narnii, w końcu jestem ich fanką) ale uważam, że SK może zostać zmiażdżone i niewiele zarobić. Listopad 2012 byłby dość dobrym terminem, według mnie.
No cóż, miałby 2 tyg, przynajmniej w samych Stanach.
Osobiście przełożyłbym na drugą połowę listopada.
Ja i tak poszłabym na srebrne krzesło no i myślę że na Hobbita też...
Może nie wyrobiliby się czasowo?
Ty na pewno, jak i wiele osób, ale dla ogółu publiki... Cóż, wybór byłby prosty i niestety wynik finansowy nie byłby zbyt imponujący.
Nie, faktycznie, premiera tak blisko Hobbita to na pewno nie jest dobrym pomysłem. Chociaż to spece Foxu znają ten temat, nie ja, więc poczekajmy na werdykt.
no dobra widze ,ze tak mowicie kiedy moglby powstac ten film i jestem jak najbardziej za tylko nie pomysleliscie jeszcze o jednym hicie, ktory ma swoja premiere bodajze w listopadzie 2012. Mianowicie mam na mysli druga czesc , czwartej czesci (o moj boze jak to dziwnie brzmi ale tak jest ) Zmierzchu. Jak myslicie czy tlumy nastolatek poleca do kina na film o przygodach w narnii czy tez wybiora obecnego idola a moze nawet dwoch i beda sie rozczulac nad wampirami i wilkolakami??
:/
Masz rację... To straszne, ale pewne jest, że większość nastolatek wybierze oczywiście Zmierzch".
Niedobrze mi się robi, kiedy o tym pomyślę...