Opowiedz mi o deszczu/film/Opowiedz+mi+o+deszczu-2008-4503832008
pressbook
OPIS FILMU
Agnes Jaoui, twórczyni niezapomnianych filmów Popatrz na mnie i Gustów i guścików, powraca w wielkim stylu doskonałą komedią obyczajową o odwiecznej grze męsko-damskiej. Doskonałą, bo diablo inteligentną i słodko-gorzką. Błyskotliwe dialogi i pełnokrwiści bohaterowie, których nie da się nie lubić, przywodzą na myśl filmy Woody?ego Allena ze wspaniałych czasów Annie Hall i Manhattanu. Opowiedz mi o deszczu to pełna humoru opowieść o ludziach, którzy szukają pomysłu na siebie i swoje życie. A w poszukiwaniach tych nie dość, że często rozmijają się z prawdą, to najczęściej oszukują nie tyle innych, co samych siebie. Reżyserka z właściwą sobie ironią, ale też czułością portretuje swoich bohaterów. Oglądamy na ekranie współczesną wersję ?wojny płci? w trakcie której, okazuje się, że stereotypy dotyczące męskich i kobiecych ról w życiu są równie niezmienne co zabawne. Agathe Villanova (Agn?s Jaoui) jest kobietą sukcesu. Jest osobą publiczną, silną kobietą i znaną aktywistką, która zasłynęła z wielu śmiałych poglądów, piętnujących mężczyzn i patriarchalne społeczeństwo. Agathe świetnie radzi sobie w świecie zdominowanym przez mężczyzn, choć jej radykalnie feministyczne poglądy dla wielu są nie do przyjęcia. Ale czy równie dobrze radzi sobie ze swoim prywatnym życiem? Poznajemy ją w momencie, gdy na kilkanaście dni przyjeżdża do rodzinnego domu na południu Francji. Tam jej kolega z dzieciństwa, Karim (znany z AmeliiJamel Debbouze) i jego znajomy Michel Ronsard (Jean-Pierre Bacri, także współscenarzysta filmu), postanawia skorzystać z okazji i nakręcić o znanej feministce dokumentalny film z serii ?Kobiety sukcesu?. Mimo iż każdy z nich próbuje zatuszować życiowe porażki i zaprezentować się koleżance jako intrygujący i pewny siebie mężczyzna sukcesu, dla Agathe są jednak tylko parą beznadziejnych nieudaczników. W końcu spirala nieporozumień narasta tak bardzo, że wszyscy, a zwłaszcza sama Agathe, będą musieli przewartościować swoje przekonania. Francuzi uwielbiają filmy wg scenariuszy duetu Agn?s Jaoui ? Jean-Pierre Bacri. ?Gusta i guściki? i ?Popatrz na mnie? obsypane zostały nagrodami, a ?Opowiedz mi o deszczu? już w pierwszym tygodniu od swej premiery uplasował się na pierwszym miejscu francuskiego box office?u.
GŁOSY PRASY
?Opowiedz mi o deszczu? to rzecz bardzo śmieszna, a równocześnie bardzo mądra. Komedia egzystencjalna. ?Paris Match? Rzadko w filmach Agn?s Jaoui mieści się aż tyle śmiechu i wzruszeń. ?Opowiedz mi o deszczu? to filmowy mix błyskotliwych dialogów, pełnokrwistych postaci i przenikliwych obserwacji. Wszystko to sprawia, że ogląda się ten film z prawdziwą przyjemnością. ?Positif? Agn?s Jaoui i Jean-Pierre Bacri posiedli sztukę opisywania codziennych zdarzeń życia. Stają ponad nimi dzięki bystrości, ostrości spojrzenia i humorowi. ?Le Journal du Dimanche? Komedia uwodząca humorem, uszczypliwością, finezją. Wspaniale napisana, zagrana i sfilmowana.?Opowiedz mi o deszczu? to cudowna eskapada: pełna poezji i wspaniałej muzyki. Zachęca do kochania. ?TéléCinéObs? Słodko-gorzka komedia, w której humor i emocje z wyborną zręcznością odsłaniają sprzeczności współczesnego świata. ?Télé 7 Jours? Dyskretna elegancja reżyserii pozwoliła aktorom występującym w filmie ?Opowiedz mi o deszczu? rozwinąć skrzydła. ?Télérama? Zabawny i pełen poezji. ?Le Nouvel Observateur?
WYWIAD Z REŻYSEREM
Z Agn?s Jaoui rozmawiają Emmanuele Frois i Aurélien Ferenczi Jednym z głównych tematów Opowiedz mi o deszczu jest upokorzenie. Dlaczego? Razem z Jean-Pierrem Bacri chcieliśmy przypomnieć, że wszyscy bez wyjątku jesteśmy więźniami naszych urazów. Będąc ofiarami poniżenia, niesprawiedliwości, czy dyskryminacji, ?magazynujemy? żale. To naturalne. W dzisiejszym społeczeństwie jest silna potrzeba mówienia o swoich ranach, rozpoznawania ich. To dobrze. Pod jednym wszak warunkiem. Że nie popadamy w przesadę. Zbyt często mamy do czynienia z sytuacją, gdy łatwo przyjmujemy status ofiary, zamiast przepracowywać nasze problemy. Chcieliśmy pokazać ten paradoks w filmie. Bronią się przed nim nasi bohaterowie. Zależało nam na powiedzeniu, że dopóki nie nastąpi rozpoznanie cierpienia, nie można iść naprzód. Czy pisząc scenariusz, zawsze wychodzą państwo bardziej od tematu niż od sytuacji? Jean-Pierre Bacri i ja rzeczywiście mamy taką potrzebę. Staramy się nie być demonstracyjni, ale bez silnego tematu czujemy się tak, jakbyśmy nie mieli żadnych fundamentów. Na początku chcieliśmy, by nasz najnowszy film mówił o karze. Ten pomysł powracał, ale nie wiedzieliśmy dokładnie, jak go rozwinąć. A potem pojawił się na ten temat wspaniały obraz Woody?ego AllenaZbrodnie i wykroczenia. Doszliśmy do wniosku, że ciężko byłoby nakręcić na ten temat coś lepszego albo chociaż równie dobrego. Dlatego zrezygnowaliśmy. Jeśli należałoby zasadniczo określić ramy tematyczne Opowiedz mi o deszczu, teraz, kiedy film jest skończony, powiedziałabym, że dotyczy kwestii ?bycia/ nie bycia ofiarą?. Popatrzmy, Żydzi i Arabowie szkalują się, licytują, który z narodów więcej wycierpiał albo kto ma monopol na cierpienie. To jałowy spór. Oczywiście, państwo musi uznać, niekiedy symbolicznie, cierpienie jednostki lub narodu, ale to, co powinno się robić w pierwszej kolejności, to pomóc wyjść z konfliktu i z roli ofiary. Próbując dociekać swoich praw, można zapomnieć o swoich obowiązkach. Militantyzm w kinie, to jeszcze co innego: uwielbiam Kena Loacha, ale nie potrafiłabym robić takich filmów. W jaki sposób Jamel Debbouze dołączył do filmowej rodziny Jaoui-Bacri? Jean-Pierre Bacri i Jamel Debbouze są przyjaciółmi od dziesięciu lat. Próbowali nawet razem napisać scenariusz, ale nigdy go nie dokończyli. Jamel był inspiracją dla postaci Karima, jako człowiek, który buntuje się przeciw rasizmowi. (...) Na początku Jamel nie czuł się przy mnie swobodnie. Powstały napięcia. Wspólne otwarcie się na siebie zabrało nam sporo czasu. W Opowiedz mi o deszczu stworzyła pani postać zaangażowanej politycznie Agathe. Dlaczego zdecydowała się pani mówić o polityce? Bo bez polityki żylibyśmy jak na Dzikim Zachodzie! Społeczeństwo potrzebuje instytucji, aby przestrzegano praw. Mam też dość aktualnych, modnych rozpraw, które przedstawiają polityków jako drani. Poznałam polityków różnych ugrupowań, uczciwych, oddanych sprawie. Mam dla nich podziw. Obrywają za nic. Obawiam się jednego, że enarchowie [absolweni ENA, wyższej uczelni kształcącej przyszłych polityków] kierują się coraz rzadziej w stronę polityki, a częściej w stronę interesów. Tam znajdują większe pieniądze. Czy zgadza się pani ze zdaniem swojej bohaterki Agathe, że we Francji nadal nie można mówić o faktycznym równouprawnieniu kobiet? Całkowicie. W Zgromadzeniu Narodowym jest tylko 18% kobiet. Znajdujemy się za Turcją! Ale muszę przyznać, że jedną ze wspaniałych rzeczy dokonanych przez Nicolasa Sarkozy?ego, było dopuszczenie takiej liczby kobiet do władzy. Coś, czego nigdy nie dokonał żaden lewicowy rząd! Jednak uprzedzenia istnieją, los kobiet nie jest godny pozazdroszczenia, a w polityce seksizm trwa z szaleńczą siłą. Odczułam go, kiedy interweniowałam, by mówić o ?exception culturelle? [prawo chroniące kulturę francuską przez zalewem obcych produkcji]. Pojawiłam się tam, naiwnie sądząc, że znam się na kinie i kulturze, a stałam się niewidzialna. Dlaczego? Bo nie nosiłam trzyczęściowego garnituru! Kiedy dowiedzieliśmy się, że będzie pani grać kobietę-polityka, Ségol?ne Royal była w trakcie kampanii prezydenckiej. Niektórzy sądzili, że film będzie do tego bezpośrednią aluzją. Nie, moja postać czerpie z wielu wzorów. Inspirowana jest kobietami, które spotkałam, i które zaangażowały się w działalność polityczną. Ale w tej postaci odnajduję także swoje cechy. Zadaliśmy sobie z Jean-Pierrem pytanie, czy Agathe powinna być z lewicy, czy z prawicy? Ale doszliśmy do wniosku, że nie o to nam chodzi. Najważniejsze było, by była feministką i indywidualistką. Dlaczego miała mieć te dwie cechy? Aby pokazać co oznacza bycie prawdziwą działaczką łączącą solidarność i indywidualizm. Taka walka może być czasem wyjątkowo bezowocna. Przeżywam to na własnej skórze, włączając w to spotkania w stowarzyszeniu reżyserów filmowych, gdzie rozmawia się o kinie, i gdzie spotykam kolegów: czasami zasypiam z nudów. Potrzeba niesłychanej energii, aby iść naprzód. Co oznacza dzisiaj bycie feministką? Przekonanie, że nadal jest walka, którą trzeba toczyć. Jestem feministką, tak samo jak jestem moralistką, humanistką i zwolenniczką lewicy. To słowa mające złą opinię. Byłam również ?ideolożką?, ale to już przeszłość. Dojrzałam, pamiętając o lekcjach z historii. Ostatecznie dogmat nie odpowiada mi w żadnej dziedzinie. To dziwne, że ulegała pani dogmatowi, gdyż w swoich filmach odrzucała pani wszystko, co reprezentuje ?klikę?... Uczymy się przez całe życie! To prawda, zawsze czułam nienawiść do klanów, do sekciarstwa. I to od młodości, jeszcze przed trudnym doświadczeniem grupy w szkole Amandiers u Patrice?a Chéreau. Po przeprowadzce z Sarcelles, kiedy rozpoczęłam liceum Henri IV [najbardziej prestiżowe paryskie liceum], nie należałam ani do społeczności żydowskiej, z którą zerwali moi rodzice, ani do kręgu intelektualistów, ani mieszczaństwa. W ostateczności, nigdzie nie czułam się u siebie. Nawet, jeśli teraz myślę o sobie, że jestem typową paryżanką z IV dzielnicy.
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.