Lubię ten film mimo, iż przekłamowuje conieco historię. Krwiożerczy Indianie - przyjaciele Francuzów i przyjacielscy sojusznicy Anglików (Mohikanie), źli Francuzi i dobrzy Anglicy - między bajki można to włożyć. No - ale co się dziwić, skoro to ekranizacja książki J.F. Coopera, który naturalnie był antyfrancuski. Historię piszą zwycięzcy.
Ale poza tym - to świetny film i świetna ekranizacja. Zdjęcia, muzyka, gra aktorska, plenery - wszystko zasługuje na 10. Nie daję 10/10 tylko ze względu na zakłamany obraz wojny 7-letniej w Ameryce.
hmmm, nie zauważyłem w tym filmie "dobrych" Anglików :/...no chyba, że masz na myśli kolonistów - ale ci z kolei już nabierają świadomości swej odrębności jako narodu. Nawet Munro nie wzbudził we mnie sympatii... Uważam, że Anglicy zostali w tym filmie pokazani w gorszym świetle niż Francuzi...poza tym - to ekranizacja literatury przygodowej, nie historycznej
A sam film jest bardziej uniwersalną opowieścią o miłości, rozgrywającą się w historycznych realiach - bez specjalnego nacisku na realia
Mnie nie przekonała scena, w której starszy plemienia zgodził się na zamianę ofiary- zmienił zdanie i oto zamiast baby spalono oficera, chociaż mieli świadomosc, że to tylko rozgniewa Anglików !!! Poza tym- piękny, z epickim rozmachem i poruszający film.
Nie widziałem tam podziału na dobro i zło. Magua wypowiada się o anglikach mordujących jego rodzinę. Nie przemawia to na ich korzyść.
Nie znam historii Ameryki na tyle, żeby się wypowiadac w tym temacie. Przychylam się jednak do wcześniejszych wypowiedzi. Ja równiez nie zauważyłem w filmie, żeby Anglicy byli szczególnie dobrzy a Francuzi gorsi. Pod względem wizualnym i muzycznym również bardzo mi się podobał. Gra aktorska na wysokim poziomie - Daniela Day-Lewisa uważam za jednego z najlepszych aktorów spośród tych, których znam.
PS: Zainteresowanych zapraszam na mojego bloga na bitwę aktorów.
Mówiąc o szlachetnych Anglikach mam na myśli głównych bohaterów - Sokole Oko (a także inni ochotnicy), pułkownik Munro i jego córki, w pewnym sensie też major Major Duncan Heyward.
Śmieszne. Po pierwsze J.F. Cooper był Amerykaninem. Nie ma tu krwiożerczych Indian, złych Francuzów, dobrych Anglików. Przecież wszystko to tylko pewien punkt widzenia, a nie przekłamanie historyczne. Akcja filmu toczy się na terenie angielskiej kolonii w Ameryce Północnej, stąd wojska francuskie są tu przedstawione jako WRÓG, a skoro wróg to i zły. Ponadto jeśli już ktoś ma tu być postacią negatywną to Munro, który nie pozwolił odejść z fortu jankeskim ochotnikom, aby ci mogli wrócić do rodzin i bronić ich przed atakami mimo, iż wcześniej, podczas werbunku, obiecał im to Webb. Nie ma złych i krwiożerczych Indian bo po obu stronach konfliktu opowiadały się różne plemiona Indiańskie, a to które plemiona stawały po stronie kolonizatorów angielskich czy francuskich zależało od złożonych im obietnic i zapewne od stosunków międzyplemiennych.
Dla zainteresowanych odsyłam do lektury skrótu opisu konfliktu na wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Brytyjska_wojna_z_Indianami_i_Francuzami
W filmie obaj Mohikanie (probrytyjscy) są szlachetni, Magua (profrancuski) - jest krwiożerczym mordercą. Naturalnie nie ma w filmie pokazanych scen gdy żołnierze brytyjscy masakrują indiańskie wioski. Są za to obrazy zmasakrowanych cywili (brytyjskich) i złamanie przez Maguę i profrancuskich Indian słowa danego przez Montcalma. Nawiasem w filmie pokazana jest wielka masakra jakiej pod fortem William Henry dokonać mieli Indianie, podczas gdy badania historyków pokazują, iż takie wydarzenie nie miało miejsca!!
Ps. Wikipedia nie jest najlepszym źródłem.