Ciężko ocenić ten film. Nie jest to kalka żadnego filmu, ale czerpie trochę z:
- "Inwazja: Bitwa o Los Angeles"/"Battle: Los Angeles" (2011) - taka nawalanka + motyw pt. pokonaj dowódcę to pokonasz wszystkich
- X-Men/Avengers/Justice League - motyw ludzi o nadprzyrodzonych zdolnościach, ale ograniczający się głównie do telepatii
- zombie - ludzie pozbawieni samoświadomości, ale masowo sterowani przez inną jednostkę za pomocą telepatii
- Prometeusz - wnętrze statku i komory hibernacyjne obcych
Gra aktorska mnie nie przekonała, szczególnie w dalszej części filmu. Ciężko mi też dostrzec większy sens w fabule. Jest dosyć naiwna, żeby nie powiedzieć, że strasznie naciągana. Wszelki patetyzm jest wymuszony, podobnie jak dylematy moralne i poświęcenie. Reżyser silił się na oryginalność, ale zdecydowanie mu to nie wyszło. Ogólnie oceniłbym ten film na 4.5, ale z góry zaznaczam, że to nie moje klimaty. Daję plusik za mechanicznego pieska rodem z DARPA. Podobny do LS3 (Legged Squad Support System). Sympatyczny, ładnie skakał. Aż chciałoby się mieć takiego w domu. Niestety, to jeden z nielicznych pozytywów w tym filmie.