Sylvia Kristel jako Mata Hari w quasi-biograficznym soft-porno. Pomimo, że scenariusz stara się trzymać podstawowych faktów z życia słynnej kobiety-szpiega, oparty na nim film uznać można za frywolną wariację "na temat". Wdzięki głównej gwiazdy przedsięwzięcia eksponowane są na ekranie często i ochoczo, co nadaje produkcji eksploatacyjnego posmaku. Szkoda jedynie, że znana z serii o "Emmanuelle" aktorka wyraźnie już posunęła się w latach, przybyło jej na wadze (co kamera ze zmiennym skutkiem stara się zatuszować) i zbrzydła, na co niewątpliwy wpływ miał jej ówczesny kokainowy nałóg. W trakcie seansu przeszkadza głównie szmirowata koturnowość całego widowiska oraz liczne dłużyzny, zaś scenom o charakterze erotycznym brakuje powabu i wyczucia smaku. W gruncie rzeczy: niespodziewanie staroświeckie i zgoła mało zajmujące.
Powiem szczerze że ten film jest całkiem sprawnie nakręcony i przyjemny dla oka, Kristel nadal ładna i zgrabna. Trochę przesadziłeś z tym że się posunęła. W porównaniu do tego jak prezentowała się w „Lady Draculi” to tutaj jest BOGINIĄ SEKSU. No ale właśnie te sceny erotyczne i jakieś seks-wstawki wogole mi tu nie pasowały i wyglądały jakby były wklejone z innego filmu. Gdyby zrezygnowano z samego seksu w filmie to od razu ocena byłaby conajmniej o gwiazdkę wyższa.