Ten film jest tak w stylu "Moon" i "W stronę słońca" jak Tajemnica Westerplatte jest w stylu Cienkiej Czerwonej Linii.
Uwielbiam sci-fi ale ten film to po prostu jedna z setek przeciętnych produkcji (szukając tegorocznych porównań - raczej wrzuciłbym go do worka z Europa Report). Było w 2013 wiele lepszych produkcji ze wskazaniem na Gravity który jest w klasie Moon i Sunshine.

Nie twierdzę, że film jest wybitnym dziełem sf, ale trzeba przyznać, że nie najgorzej trzyma poziom. A na pewno nie jest to cukierkowa szmira w stylu "Duchy Marsa" czy właśnie typowy hollywoodzki gniot z happy endem jak "Misja na Marsa". Dzięki temu po zakończeniu film pozostaje jeszcze przez chwilę w głowie... Według mnie jest to po prostu dość oklepany schemat przedstawiony w trochę ciekawszy sposób. Ale jeśli chodzi o poziom, to na pewno nie porównałbym go z "Europa Report", który co prawda ciekawie się zapowiadał, ale w efekcie okazał się niedopracowany, przekombinowany i po prostu słaby. Mi "Last Days On Mars" się podobał i dobrze mi się go oglądało. Zapewne nie tylko mi, a to jest najważniejsze.

Tak, film fajnie zrealizowany, ciekawa fabuła ... ale, ale to już wszystko było ! Pamiętamy przecież osławionego "Alien" i tego typu podobne produkcje, no niestety schemat skopiowany z kilku innych filmów wcześniej nakręconych, więc wytrawnego widza mogą znudzić , ale te osoby które nie widziały wcześniej tych "starych dobrych" filmów na pewno będą zadowolone z "Ostatnich dni..." . Film sam w sobie zasługuje na 8 gdyby nie pewna powtarzalność czy schematyczność akcji ... dlatego obniżam notę na 7/10