Zniesmaczyło mnie to, sztuczne, hollywoodzkie badziewie (nie mówię o filmie, ale o scenie).
Moim zdaniem tak wlaśnie powinny wygladać stypy,a co da plakanie i smucenie się?piekny film,uwielbiam :)
Nie chodzi o to ze śmiac sie z czyjejs smierci tylko o pogodne wspominanie osoby,życia sie nie wroci ale mozna docenic jakim byl czlowiekiem i wspominac z usmiechem najlepsze wspolnie spedzone chwile takie moje zdanie
Zobacz, jak gł. bohaterka reagowała później - śmierć ukochanej osoby ZAWSZE jest dla człowieka ogromną traumą - po co głupio udawać, że tak nie jest.....
też tak uważam. to, że bliskim zmarłego jest smutno to zupełnie oczywiste, nie widzę powodu, by to dodatkowo manifestować. sądzę że zmarli wolą, by ich przyjaciele pogodnie ich wspominali, a nie ryczeli po ich odejściu bez sensu - bo to nic nie zmieni. i takie zresztą było przesłanie filmu, więc scena jak najbardziej adekwatna. i nie ma to specjalnie wiele wspólnego z Hollywoodem akurat - pamiętasz Love Actually? tam była bardzo podobna scena pogrzebu, krótkie przemówienie i ulubiona piosenka zmarłej. jak dla mnie jeszcze bardziej działa na emocje i psychikę niż czcze wylewanie łez;)