Pali się, moja panno (1967). Jeśli my mamy Rejs Piwowskiego, tak Czesi mają ten właśnie film jako ironiczno-sarkastyczne wyśmiewanie politrucko-urzędniczej rzeczywistości socjalizmu. Filmu Rejs wyznawcą nie jestem, kocham się na zabój w Barei, tak ten film bardzo cenię, ma wszystko to czym później Milos Forman epatował w hollywodzkim epizodzie życia. Grupa podstarzałych strażaków, przypominająca raczej dziwaczne indywiduua odwiedzające regularnie pijalnię piwa, jak żywo wpisuje się w grupę pacjentów jaka sportretuje w Locie nad kukułczym gniazdem ( smaczki obsadowe są tam fenomenalne ) czy charakterystyczne postaci trójcy wspierającej Salierego w krucjacie przeciw Mozartowi w "Amadeuszu". Film to wielka metafora sztuczności ustroju w jakim wtedy przyszło żyć ludziom za żelazną kurtyną. Wybory miss, gdzie kobiety, dodajmy, urodą będącą wyznacznikiem takich konkursów niegrzeszące, są wybierane wprost z łapanki lub ze specyficznego nadania, czy wreszcie pilnowanie nagród przeradzające się w przezabawne plądrowanie wszystkiego co uda się ukraść, to nic innego jak diagnoza rzeczywistości w jakieś przyszło żyć reżyserowi. Forman kpi wprost z ustroju. Finałowa scena, gdy dziadek obok spalonego po nieudolnej akcji ratowania jego palącego się domu kładzie się na mrozie do uratowanego łóżka jest czystym odzwierciedleniem realiów. Są tylko fasady, puste frazesy a tymczasem życie brutalnie weryfikuje buńczuczne zapowiedzi szczęśliwości w jedynie słusznym ustroju. Ten film, zauważony w Cannes i nominowany do Oscarów, otworzył drogę Formanowi do USA. Bardzo dobre kino, do pośmiania a potem zadumy.