Ilekroć sięgam po filmy festiwalowe Sundance / Tribeca liczę, że uda mi się znaleźć jakąś perełkę, ale w 99% się zawodzę. Nie wiem po co to jeszcze oglądam. Filmy te są banalnymi kopiami, powtarzają do znudzenia te same nieznośne klisze. Tutaj mamy zblazowaną młodzież ze swoimi żywotnymi problemami, przez chwilę pojawiającego się niegdyś popularnego aktora (Kilmer), główną postać graną przez już chyba księżniczkę słabych indie, czyli młodą Robertsównę.
Udało Wam się kiedyś znaleźć coś trochę mniej banalnego z tego gatunku, który z tej banalności poniekąd słynie? Ja jestem w stanie przywołać tylko trzy filmy jako-tako przyjemne i być może nawet warte obejrzenia, ale też bez szału (ale i zażenowania, co jak na kategorię Sundance jest już wyczynem):
http://www.filmweb.pl/film/Tamten+%C5%9Bwiat+samob%C3%B3jc%C3%B3w-2006-275051
http://www.filmweb.pl/Powrot.Do.Garden.State
http://www.filmweb.pl/film/Szcz%C4%99%C5%9BcieDzi%C4%99kuj%C4%99Prosz%C4%99Wi%C4 %99cej-2010-536957
Jeśli chodzi o laureatów z Sundance, to lata 80. i początek 90. obfitują w ciekawe nazwiska i tytuły. Zjazd po równi pochyłej zaczyna się, w moim przekonaniu, dopiero później. Ale podobne wrażenie odnoszę, patrząc np. na listę laureatów Oscarów (wyjątkiem od reguły jest "American Beauty"). Co się zaś tyczy indie-filmów, to zwyczajnie ich nie trawię - dotyczy to zwłaszcza obrazów Dolana. Dlaczego? Dlatego, że w moim przekonaniu forma powinna stanowić dopełnienie treści. Cudowne kolory, staranne kadry, oryginalna muzyka, wspaniałe stroje, cyzelowanie całej otoczki na maxa nie przyćmi banalnej fabuły.
...i jasne, że 99% filmów jest albo o miłości, albo o śmierci, ale taki Fellini, Pasolini, Scola, Kieślowski, Truffaut, Chabrol czy Malle mieli na ten temat coś interesującego do powiedzenia. Ich filmy zaskakiwały i (pomimo tego, iż upłynęło kilkadzisiąt lat) nadal zaskakują głębią przemyśleń.
Mnie się co roku udaje coś wyjątkowego wyłowić. Ale ja lubię ten sundance'owy typ kina, który potrafi te na pozór banalne tematy przedstawić subtelnie, bez przesadnego dramatyzmu (np. "Przechowalnia numer 12" - choć film nie był wyświetlany na Sundance, posiada wszystkie elementy "sundance'owego kina"). Podejrzewam, że widziałaś większość filmów, które za chwilę wymienię, a część z nich nawet przyczyniła się do Twojej krytycznej oceny, ale być może znajdziesz tam i tę poszukiwaną perełkę. Tak więc, wymieniając z pamięci te najbardziej godne - moim zdaniem - polecenia filmy z ostatnich lat: Królowie lata, oba filmy Doremusa (Like Crazy, Breathe In), Magic Magic, Dźwięk mego głosu, Druga Ziemia, Martha Marcy May Marlene, Do szpiku kości, 500 dni miłości, Adam, Blue Valentine, Dróżnik i sporo innych.