PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=537275}

Pamięć absolutna

Total Recall
6,4 94 282
oceny
6,4 10 1 94282
5,1 13
ocen krytyków
Pamięć absolutna
powrót do forum filmu Pamięć absolutna

K

ocenił(a) film na 10

Ponownie dokonawszy synchronicznego porównania pozostaję przy obecnych ocenach.

Zgoda, model 1990 podaje szerszy asortyment emocjonalny, ale pozwolę sobie przypomnieć,
że nie jest to kluczowy aspekt kina s-f. Tu najważniejsze i nie należy tego podkreślać, są efekty,
co zaś tyczy się ekspresji, pozwolę sobie na stwierdzenie, że jest ona wymagana oszczędnie, jeśli nie zupełnie zbędna.

Szanuję odbiór zwolenników układu AS>CF, ale nie potrafię się z nimi zgodzić, gdyż ogląd
v1990 wywołał u mnie skojarzenia, że to ekranizacja komiksu, a nie powieści, nie tyle aktorsko
bogata, co... trochę przesadzona.

9 dla nowszej za świetną robotę, 7 dla starszej, bo mimo wszystko, udało się. No i 1 dla tych,
którzy w tym dziale odwołują się do tak dekwatnych parametrów jak aktorstwo czy scenariusz.

Kadente

Kłócić się nie ma o co, ale w tej wersji za dużo patosu jak dla mnie.
Wstęp też bardziej mi się podobał tam - wybuchające oczy treściwsze niż ucieczka ;)

Efekty - ok, ale zważ że tamten film był robiony 23 lata temu, jak na tamte czasy to efekty są wprost rewelacyjne.
Tutaj mi brakowało klimatu, to aktorstwo jakieś wymuszone, całość przedstawiona zbyt chaotycznie, wiele ujęć niedoskonałych,
starej wersji dałem 9, temu tylko 5.

ocenił(a) film na 10
prostareposta

Ale chwali ci się, że umiesz rozsądnie argumentować, a nie szczekać w monitor jak większość moich oponentów :)

ocenił(a) film na 3
Kadente

Scenariusz jest podstawą każdego filmu w niemal każdym gatunku. Nie da się go pominąć, bo to fundament konstruujący film. Efekty specjalne są mało istotne, nawet w filmie sf. Mogą być jedynie dodatkowym atutem, są pożądane w tym gatunku, ale nie są konieczne i stoją daleko za kwestiami na prawdę istotnymi. Wersja Verhoevena miażdży nową "Pamięć absolutną" w każdym aspekcie, łącznie z efektami specjalnymi, które w starszej wersji nie mogłyby być w tak łatwy sposób wspomagane grafiką komputerową. Liczyła się wówczas kreatywność, a scenografia odgrywała o wiele większą rolę niż w dzisiejszych narysowanych gniotach. Obecnie efekty specjalne są na porządku dziennym nawet w filmach niegatunkowych, w których teoretycznie nie są zupełnie potrzebne, a jednak są tworzone, bo tak jest łatwiej i taniej. Zwracanie większej uwagi na ten aspekt produkcyjny promuje tandetę kosztem kreatywności.
Starsza wersja łączyła w sobie humor ze sporą dawką przemocy i charyzmę Arnolda. Nową ugrzeczniono i spłycono do granic możliwości. Jest zbyt pompatycznie, a pomysły fabularne miejscami absurdalne, jak podróż przez środek ziemi z gigantyczną prędkością ok 6 km/s. Czyli w sumie blisko pierwszej prędkości kosmicznej (7,91km/s) pozwalającej na wyniesienie statku na orbitę. W środku ziemi taka prędkość nie jest osiągalna przez człowieka, bez względu na rozwój technologiczny. Nie wspominając o temperaturze i ogromnym ciśnieniu. W starszej wersji też popełniono babol, w scenie w której ciało wręcz wybucha w próżni. To można jednak wybaczyć, gdyż zachowanie się ciała w próżni długo było zagadką dla naukowców i filmowców, ale nie dla wielkich takich jak Kubrik, tworzący swoją "2001: Odyseję kosmiczną".
Starsza wersja w inteligenty sposób prorokowała zwracając uwagę na przesadne zautomatyzowanie różnych aspektów życia, odseparowanie zwykłego zjadacza chleba od instytucji i władzy (np. humorystyczna scena z taksówką), w nowej wersji scenarzysta uderza w widza takim banałem jak przeludnienie ziemi pokazując jednocześnie zwykłego robotnika mieszkającego w apartamencie z wielkim balkonem.
Starszą wersję ogląda mi się prawie jak dobre kino przygodowe, aczkolwiek brutalne, a nową jako kolejną z rzędu nudną sensację sf z namalowanym efekciarskim tłem. Brak ciekawych dialogów w przeciwieństwie do starszej wersji. Brak polotu i świeżości. Brak wszystkiego, prócz efektów.

ocenił(a) film na 10
_Pablos_

Zacznę od tego, że nie spodziewałem się równie złożonej i przemyślanej odpowiedzi na moją kwestię (kontrast czyni ją trywialną,
jeśli nie wprost prostacką). Aspektu kompleksowości nie muszę komentować, jest wizualnie bezpośredni, natomiast co się
tyczy przemyślenia - uważam, że mam do czynienia z rozmówcą wyrażającym swoje zdanie w sposób szczery, pozbawiony
zapośredniczeń emocjonalnych i frazeologicznych. Ale opieram ten sąd nie tylko na godnej naśladowania konstrukcji,
lecz również na fakcie, że każdą zawartą w niej tezę, o ile jest niezgodna z moim odbiorem, mogę odeprzeć poprzez
zwyczajny logiczny negat.

[schemat schodkowy zaliczony]

Przykłady zaczynam tam, gdzie Ty, kończę też w analogicznej lokacji: scenariusz wcale nie musi być fundamentem (znam takie
projekty kinematograficzne, w których strikte-sceno nie występuje); efekty specjalne są bardzo istotne, a zwłaszcza w filmie sf,
(głównie dlatego, że determinują intensywność wrażenia przeniesienia w świat fikcyjny); wersja Verhoevena nie miażdży nowej
"Pamięci Absolutnej" w każdym aspekcie (co więcej, prawdopodobnie wszystkie "przewagi", na które zwróciłbym uwagę przy
analizie k1990, miałyby charakter pejoratywny); starsza wersja łączyła w sobie komiksowy humor z nieśmiałą dawką fizyki i
gumową plastyką Arnolda (u którego, jako u byłego kulturysty, sama myśl o przyszłości aktorskiej jest niedorzeczna).

Mogę tak wymieniać dalej - ale nie widzę takiej potrzeby, bo jaki miałbym cel w usiłowaniu przekonania kogoś, że gorszy model
lubionego przezeń filmu jest lepszy? Nie jest to spór, w którego finale możemy widzieć dwóch z nas po tej samej stronie, co
ma przyczynę w prostym fakcie, że na Tobie efekty nie robią wrażenia, a mnie inspirują, podczas gdy tobie Arni wydaje się
charyzmatyczny, podczas gdy dla mnie jest gumową kukłą w rękach cokolwiek kompetentnego Paula Verhoevena.

W tym miejscu mogę wysunąć hipotezę, że być może nie zrozumiałem do końca przekazu wersji PV - no cóż, fabuła nowszej
zrobiła na mnie ogromne wrażenie, którego stopień możesz zrozumieć, jeśli zerkniesz na mój wcześniejszy post, w którym
zadawałem pytania, tworząc kwazi-informatywną ankietę.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 3
Kadente

Dlatego jak już wspomniałem w pierwszym poście scenariusz jest fundamentem w NIEMAL każdym gatunku. To oczywiste, że istnieją awangardowe projekty, w których scenariusz nie odgrywa tak ważnej roli, ale są to przykłady marginalne, do których nowa "Pamięć absolutna" zdecydowanie się nie kwalifikuje. Wcześniej napisałeś, że efekty są w kinie sf najważniejsze, teraz piszesz, że są tylko bardzo istotne. Efekty specjalne nie są nawet bardzo istotne, są co najwyżej istotne i to nie dla kompleksowej wartości dzieła filmowego, a jedynie dla jego wizualnej atrakcyjności. Film nie składa się tylko z ładnych obrazków, to jedynie otoczka. Fabuła nie zawiera się w efektach. Efekty mają takie znaczenie dla filmu jak okładka i rodzaj papieru dla książki.

I nie prawdą jest, że efekty nie robią na mnie wrażenia. Owszem robią, a zwłaszcza robiły kilkanaście lat temu, gdy komputery dawały nowe coraz większe możliwości. Obecnie mogą jedynie zrobić takie wrażenie, jakie robi zwykły smartfon w posiadaniu prawie każdego nastolatka. Co do charyzmy Arnolda to raczej trudno z nią dyskutować skoro o praktycznie zerowych umiejętnościach aktorskich zrobił taką karierę, a to że jest gumową kukłą (a jest) to inna sprawa. Colin Farrel, o wiele lepszy aktor od Schwarzeneggera, wypadł słabiej niż gumowy Arnold, a wszystko dzięki scenariuszowi nadającemu postaci odgrywanej przez Arnolda szerszego wymiaru. Jest po prostu ciekawszą postacią: z jednej strony to twardziel z budowy, który radzi sobie w każdej sytuacji, z drugiej strony to łagodny, rzucający od czasu do czasu śmiesznym tekstem, nieco dziecinny marzyciel, który chciał zobaczyć Marsa i ogólnie się zabawić. A Farrel? Cóż można powiedzieć o jego postaci? Twardziel o nadludzkich umiejętnościach rodem z filmu Equlibrium.

Obydwa filmy nie mają żadnego wielkiego przekazu, a z pewnością nie ma w nim niczego zagadkowego, czego można by nie zrozumieć. Czytałem Twoją ankietę i to co mnie w niej uderzyło to nieistotność poruszanych tam kwestii. Odpowiadałeś tam na pytania typu: dlaczego nie było odrzutu w stanie nieważkości, dlaczego ktoś zostawił pojazd w tym a nie innym miejscu, itd. Twoje odpowiedzi wydają się oczywiste i raczej wyraźnie wynikają z przebiegu filmu, nie odgrywają one jednak żadnej większej roli w konstrukcji fabuły.

ocenił(a) film na 10
_Pablos_

Ale i tak spoko, że poświęciłeś chwilkę an zapoznanie się z tym komentarzem - poziom naszego zróżnicowania poglądowego pozwala mi to uznać za prawdziwy sukces : )

ocenił(a) film na 5
Kadente

cyt. "Zgoda, model 1990 podaje szerszy asortyment emocjonalny, ale pozwolę sobie przypomnieć,
że nie jest to kluczowy aspekt kina s-f. Tu najważniejsze i nie należy tego podkreślać, są efekty,
co zaś tyczy się ekspresji, pozwolę sobie na stwierdzenie, że jest ona wymagana oszczędnie, jeśli nie zupełnie zbędna."

O tempora, o mores!

ocenił(a) film na 10
amsztel

O men....

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones