Mamy piękne hitchcockowe otwarcie i jakiś czas jeszcze napięcie trzyma, ale dość szybko film skręca w znacznie lżejszą barwną przygodową opowieść, nie jest szkoda tych, co giną, starcie postaw kapitan vs doktor i tego konsekwencje i tak kończą się dobrze i milutko, a wygrywają ci co mają wygrać, gdyż propaganda anglosasko-antynapoleońska chyba nadal trzyma się nieźle. Moim zdaniem film bardzo traci na przedstawieniu historii tylko z punktu widzenia Anglików i zdecydowanie za słabo są w nim rozwinięte tematy poza marynarką, jak problemy ze sporów kapitana z doktorem, temat eksploracji i nauk i trudów podróży. zresztą po kolejnej przemowie kapitana z rzędu nabrałem przekonania, że to kino patriotyczne dla Brytyjczyków - no brawo dla nich, że tak potrafią sprzedać swoją rację, historię itd., ale co mnie to interesuje? No i standardowo jest wielkie przejmowanie się i chwilka żałoby po kilku straceniu kilku swoich wymienionych z imienia i nazwiska, zaraz po wycięciu prawie całej załogi Francuzów, zresztą to akurat kulminacja, bo wcześniej na mniejszą skalę miało to miejsce, po czyjejś śmierci(np. po tym jak szybko kapitan uporał się z konsekwencjami rozwiązania dylematu wagonika) Ot widać takie życie marynarzy, trzeba płynąć dalej, nie rozmyślać za dużo, bo alkoholu nie starczy na żałobę.
Super wyprodukowany film, bardzo kinowy, pod szeroką publikę, bo porusza, ale nie za bardzo, zahacza o poważniejsze tematy, ale też tylko troszeczkę i kończy się jak udany wypad na ognisko.