Film jest bardzo dobry jeśli tylko wczujemy się w czas, w którym powstawał. A więc połowa 1942 roku - Amerykanie zostali wciągnięci do wojny przez Pearl Harbor. Wciąż zastanawiają się czy wziąć udział w wojnie w Europie. W dyskusji uczestniczy całe społeczeństwo. I nagle powstaje film pokazujący, jak wygląda życie w angielskim miasteczku w czasie wojny. Wojny, która wówczas trwała w najlepsze - akcja filmu kończy się na ok półtora roku przed premierą filmu!
Oczywiście pokazane to jest w dość naiwny sposób, bo i naiwne to były czasy. Ludzie bardziej wierzyli wtedy w klasyczny podział dobro-zło. Efekt? - ludzie sami z siebie zgłaszali się do armii (sam reżyser - Wyler zaciągnął się), obligacje kupowali praktycznie wszyscy. Zmieniło się postrzeganie wojny w Europie przez Amerykanów, a sam Churchill twierdził, że ten film wniósł więcej w wysiłek wojenny niż cała flotylla niszczycieli.
Jeśli to nie jest siła kina - to nie wiem co nią jest.