Jeśli pod filmem podpisał się Emmerich to nie należało oczekiwać niczego specjalnie dobrego, ale ten okazał się nawet gorszy niż przypuszczałem.
Są tu wszystkie wady obrazów tego reżysera a więc nadęcie, nadmiar patosu i amerykańskiego patriotyzmu (tu to nawet pobił samego siebie), drewniane dialogi, papierowe i nieprzekonujące postaci i ogólnie - jak bym to nazwał - "przyciężka ręka reżysera".
Wogóle nie wiem czy to miał być w zamierzniu obraz historyczny, czy opowiastka o Robin Hoodzie i jego wesołej kompanii ukrywającej się w lesie ( tutaj osobliwie podmokłym) i nękającej złego szeryfa - tutaj w czerwonym kubraczku i do tego tak zły i okrutny, że aż groteskowy (nie dość że dziecko zastrzeli to jeszcze na koniu do kościoła wjedzie i - o zgrozo! - na dobitkę go potem podpali), czy historia opowiedziana na poważnie, czy dla zgrywy.
Do tego kiepskie aktorstwo Gibsona - popatrzcie jakie on robi miny, np. kiedy ten gruby walnie sobie w łeb.
I ten czarno biały podział - Anglicy to albo krwiożercze bestie albo stetryczałe pajace, zaś buntownicy, choćby nawet podejrzanego autoramentu są szlachetni i oddani walce o wolność. Wogóle postaci są tu tak szablonowe i nieprzekonujące że trudno mi było się emocjonować ich
losami. Do tego jakie wygłaszają kwestie!
Zastanawiam się też która scena była gorsza: ta kiedy ojciec z dwoma synkami (bynajmniej nie w wieku poborowym) dziesiątkuje odział Anglików, czy może kiedy pędzi z tą flagą porywając tłumy do walki, a potem pada na kolana i widzi innych biegnących - w zwolnionym tempie - z powiewającymi gwiazdzistymi sztandarami. Gdybym był Talibem to po takiej dawce propagandy albo bym sobie walnął w łeb, albo wsadził w kieszenie dwa granaty i pomaszerował w stronę amerykańskiej ambasady.
A chwilę wcześniej widzieliśmy eksniewolnika, który został już z własnej woli w odziale by walczyć za sprawę, a jeden z bojowników - wcześniej chyba mu nieprzychylny - klepie go i mówi że dla niego to największy zaszczyt że mogą razem walczyć czy coś w tym stylu. A na końcu filmu Murzyn zacznie jeszcze coś bajdurzyć o budowie nowego lepszego świata.
I jeszcze jedna głupota - dziewczyna z wyglądu 6 letnia a ten dziwi się że zaczeła mówić, bo ponoć nie widział jej od miesięcy.
Zresztą długo mógłbym jechać po tym filmie, a czy coś wogóle mi się się podobało? Hmm... Te kule armatnie w scenach batalistycznych efektownie urywające główki i nóżki i ta scena kiedy Heath Ledger zbliża się do okna i widzimy panoramę bitwy - fajne ujęcie. No i jeszcze ołowiane żołnierzyki przetapiane na kule. I tak na dobrą sprawę tyle na cały długi film.