naprawdę ciężko mi pojąć jak dało się z bardzo dobrego opowiadania stworzyć taką pokrakę. z duchem prozy Lovecrafta nie ma to właściwie nic wspólnego. koślawa fabuła, kiepskie aktorstwo (nawet Combs i Finch niewiele tu wnoszą), durne dialogi i sklecony na kolanie scenariusz - to właśnie ten film. ah, no i obowiązkowo tanie i tandetne wykonanie. wszystko na poziomie telewizyjnych produkcji. jedynie wygląd rodziny Martense'ów jeszcze ujdzie, ale to nie ratuje całości. można sięgnąć jeśli odczuwa się silną ochotę obcowania z kiczem, ale miłośnikom "samotnika z Providence" szczerze odradzam. sto razy lepiej już sięgnąć po "Hemoglobinę", bo choć daleka od ideału to i tak miliony lat świetlne bliższa literackiemu pierwowzorowi.