Sądzę że tak. Postać Harmonijki jest w pewien sposób wzorowana na Bezimiennym z trylogii dolarowej, zaś Franka na Anielskookim z ostatniej części owej serii. Charles Bronson Eastwoodem jednak nie jest i trochę mu brakuje do jego geniuszu. Takie wzorowanie postaci na innych świadczy o pewnym braku oryginalności. Ale czy to ważne??? Czy to kogoś obchodzi??? Całość robi piorunujące wrażenie. Film znakomity, zapadający w pamięć, z niezliczoną ilością znakomicie wyreżyserowanych scen. Postacie pomimo pierwowzorów z trylogii dolarowej są świetnie wykreowane. Każdy z bohaterów ma swoją niepowtarzalną historię, aktorzy dali z siebie wszystko. Gdy dodamy do tego rewelacyjną muzykę Moriccone i doskonałe zdjęcia, możemy stwierdzić bez wachania, że to jeden z najlepszych filmów w historii
10/10
ja myśle że nie masz racji w tym że charles bronson jest słabszym aktorem od eastwooda a ja jestem pewien że leone podjął wspaniałą decyzję zgadzam się film 10/10 z tym ubiorem bronsona ale jeśli clint zagrałby w tym filmie to też byłoby bardzo zajebiście cześć
Charles Bronson nie jest ani odrobinę gorszym aktorem od Eastwooda, nie wiem czy nie lepszym, zaś Harmonica to kreacja naprawdę znakomita. Zresztą, moim zdaniem, przesadą jest mówić o geniuszu Clinta, aż tak dobry to on nie jest (bez urazy, mr.Eastwood, ja pana uwielbiam, tak w ogóle).
nie wiem czemu trzeba sie przyczepiac do postaci podobnej do Bezimiennego - Harmonijki. przeciez Sergio Leone, przed kreceniem filmu zbieral informacje oraz bardzo dokladnie analizowal i rozbijal na czynniki pierwsze cala serie westernow (np. W samo poludnie), z ktorych czerpal pelnymi garsciami do stworzenia wspolnie z Dario Argento scenariusza do "Pewnego razu...". Dobre korzystanie z dorobku innych nalezy szanowac i cieszyc sie, ze wyszedl z tego (oporcz oczywiscie wielkiej wlasnej inwencji tworczej Mistrza)wspanialy western, moim zdaniem chyba najlepszy w historii (obok "The Good, The Bad and The Ugly").
Czy gdyby Eastwood zagrał Harmonicę, to byłby to ten sam film? Czy zagrałby ten nieodgadniony, ironiczny ćwierćuśmiech ?
Eastwood jest aktorem jednowymiarowym, dość martwym. Czy w zderzeniu z podobnym emploi Franka(Fondy)- zaistniałby miedzy nimi ten filmowy dysonans?