Ja pierd.le. No shit Sherlock ? Tak to alternatywna wersja historii, ale dopiero przez ostatnie 30 minut cos się dzieje i mamy wtedy prawidzwe kino Quentina Tarantino. Pierwsze 2h to jakaś kpina. Jeźdzą autami, pierd.lą głupoty, po prostu taka nuda że po 1,5 h w kinie zastanawiałem się co tutaj robię. Po seansie moja drug połówka powiedziała że ostatni raz wybrałem film..... I wcale jej się nie dziwie.

Tu nie chodzi o znajomość historii, trzeba po prostu lubić takie klimaty. Fakt, jeśli ktoś interesuje się tą sprawą to zakończenie może mieć wpływ na odbiór całości. Według mnie jest to jeden z lepszych filmów jakie widziałam. Wszystko jest dopracowane w najmniejszym szczególe. Jedyne, co mi się ogólnie niezbyt podoba to idealizowanie postaci. To, że ktoś zmarł tragicznie, nie znaczy, że trzeba go przedstawiać niczym księżniczkę Disneya i pierdzącego fiołkami. Na ekranie lubię popatrzeć na prawdziwych ludzi, którzy mają zarówno zalety jak i wady, a nie na lalki. Rozumiem, że tutaj miał być oddany jako taki hołd i nie było to najważniejsze w filmie, ale chciałam się podzielić ogólnie moimi spostrzeżeniami.