PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=804561}

Pewnego razu... w Hollywood

Once Upon a Time ... in Hollywood
7,3 202 746
ocen
7,3 10 1 202746
7,7 62
oceny krytyków
Pewnego razu... w Hollywood
powrót do forum filmu Pewnego razu... w Hollywood

Obejrzałem dziś (a w zasadzie wczoraj, bo już po północy) film. Wcześniej słyszałem, że Zawierucha pojawia się na 3 sekundy i mówi najwyżej 1 słowo. Żadne z twierdzeń nie okazało się prawdziwe. Tak naprawdę na początku filmu zaskakująco go sporo, potem też pojawia się 2 czy 3 razy. Rola stosunkowo niewielka, ale zauważalna, co więcej istotna z punktu widzenia fabuły, bo tak naprawdę wszystko kręci się wokół Polańskiego (pomijając historię Leo, ale ostatecznie zaczyna się i kończy na Polańskim, nawet jeśli nie w każdym momencie jest obecny, tylko wymieniany przez bohaterów z nazwiska). Nie wiem czego się czepiać, nie była to wcale tak marginalna rola jak ją niektórzy malują. Poza tym wszystkie sceny z Zawieruchą są naprawdę fajne i szczerze mówiąc bardziej ekscytujące momentami niż reszta filmu. Bo sam film, cóż, nie wiem skąd te oceny i owacje na stojąco, wieje nudą, film jest rozlazły, pozbawiony tego co chyba wszyscy w filmach Tarantino lubią najbardziej - zabawnych haseł i sytuacji. To bardziej taka pocztówka ze starego Hollywood, które odwzorowano genialnie (nie wiem w jakim zakresie komputerowo, ale tak czy siak bardzo sugestywnie). Szczerze to mniej znacząca jest rola Sharon/Margot - jest niej znacznie więcej na ekranie, ale sama jej postać i większość scen z nią totalnie nieistotna z punktu widzenia filmu, nic nie wnosi, bohater grany przez Leo i tak bardziej się podnieca Polańskim niż Sharon. Rozumiem, jest ładna, więc fajnie się na nią patrzy, stąd tyle z nią scen. Ale odnoszę wrażenie, że wnosi tylko walory estetyczne do produkcji. I nie jest to wina Margot, po prostu scenariusz jest średni i rozwlekły, mamy świetne zdjęcia pozbawione głębszej treści. Leo i Pitt genialny duet, obaj grali na świetnym poziomie, a powiedzieć, że kiedyś uchodzili wyłącznie za ładnych chłopców kina. Natomiast Pitt grający kaskadera i postać Leo są przedstawiani jako najlepsi kumple, zaczyna się od wywiadu na temat ich pracy i relacji, a potem wątki są praktycznie cały czas rozdzielone i Pitt bardziej robi za woźnego. Gdyby Tarantino pokazał ich współpracę na planie film pewnie zyskałby na dynamice i pojawiłyby się ciekawsze sceny, a tak 40 minut filmu spokojnie można by było wyciąć. Końcówka bardzo dobra i wtedy wybudziłem się z letargu, ale generalnie spodziewałem się czegoś dużo lepszego. Szczególnie, że pierwsze minuty zapowiadały się świetnie i były przepełnione fajnymi smaczkami (np. słynny Wilhelm Scream na samym początku). Ale generalnie jak już pisałem wcześniej nie są to wyżyny Tarantino takie jak w Pulp Fiction, Bękartach Wojny czy nawet w Nienawistnej Ósemce. Niemniej wiadomo, rzecz gustu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones