Twórcy filmu chyba sami do końca nie wiedzieli o czym chcą zrobić film. Jest tu wszystko: mafia narkotykowa, skorumpowany policjant, odgryzione ucho, brązowy piesek, i nawet przez chwile załapał się szop pracz. Ciężko było kogokolwiek z tych ciągle brudnych, pokrawawionych bohaterów polubić. Nie mówiąc nic o ich zupełnie nielogicznym postępowaniu (po jaką cholere zatrzymali się w tym motelu? Po co Sam poszedł do Reda skoro go okradał, a wie, że to mafiozo? Czemu Freedi uciekając z od męża nie okradła go wiedząc gdzie są pieniądze?) Pierwsze trzy minuty filmu, przedstawiające dwóch braci, którzy mimo, że sobie bliscy, skazani są na wzajemną niechęć i obwinianie się poprzez decyzje rodziców, były bardzo obiecujące. Reszta zdaje się dziełem przypadku.
Ale musisz przyznać, że aktorzy świetnie grali. Film, owszem, nieco głupkowaty.
A poza tym Freedie nie wiedziała, gdzie jest kasa ;>
Świetnie grali? Litości. Chciałem lubić ten film ale okazał się taką zmierzającą donikąd chałą, że po prostu się nie da.
Komedie często są mało realne, ale zgodzę się , że tutaj wszystko mocno grubymi nićmi było szyte.
Ale Freedie nie wiedziała gdzie jest kasa - takie małe sprostowanie.
Poza tym jest to film o niezbyt rozgarniętych ludziach stąd dziwne decyzje i twórcy uznali,że to m.in będzie śmieszne.
Wyszło przeciętnie, momentami słabo, ale jeśli chodzi o ocenę bardzo niską to widziałem dużo gorsze filmy. Tutaj jako tako aktorzy wypadli dość nieźle.