Film bawił i to niestety najczęściej w monetach, w których nie wypadało się śmiać. Postać dezynfekująca mieszkanie Harrego podrygująca w takt idiotycznej muzyki, to samo tło muzyczne w domu ofiary, sposób zobrazowania działania grupy policyjnej, cały wątek Katrine i wreszcie finał - najzabawniejsza scena w całym filmie. Z przykrością to przyznaje, bo jestem wielką fanką prozy Jo Nesbo. Film okazał się porażką