Zero suspensu, nieistotne poboczne wątki, kretyńskie zakończenie i beznadziejny bohater, który rzekomo ma być wybitnym detektywem, a dla mnie jest bardziej tytułowym "bałwanem". ;-)
A kto jest mordercą, domyśliłem się w połowie filmu (nie znając książki).
No i jeszcze Val Kilmer... O co w ogóle chodzi z jego udziałem w tej produkcji? Ewidentnie nie jest w stanie grać i wygląda to tak, jakby dostał rolę z litości, bo od dwóch lat walczy z rakiem gardła (i chyba nawet stracił głos, bo jest tu zdubbingowany). Strasznie smutny widok człowieka zniszczonego chorobą... :-(