Z cyklu książek Jo Nesbo czytałem 2 pierwsze tomy: “Człowiek Nietoperz” i “Karaluchy” - ponoć najsłabsze z serii, mi się podobały, dlatego nie mogę się doczekać aż zabiorę się za “Czerwone Garło”, bo podobno stąd jest tylko lepiej. “Pierwszy Śnieg” to dopiero siódmy tom. Nie rozumiem, dlaczego to właśnie tą częśc postanowiono zekranizować jako pierwszą. Nie dotarłem jeszcze do niej, dlatego poza postacią komisarza nie potrafię określić ile wspólnego ma film z pierwowzorem. Fassbender to nie jest może Harry Hole z moich wyobrażeń, ale powiedzmy, że jest dostatecznie. Co do samej fabuły wydaje mi się, że nie jest to historia, która na ekranie potrafi bawić tak jak na kartach powieści. Pierwsza połowa to powolne budowanie postaci, dopiero po godzinie zaczynamy mocniej skupiać się na samym śledztwie. Na pewno dużym plusem są norweskie zimowe krajobrazy i mroźny klimat, które budują. Tempo jest powolne, akcji niewiele, nieliczne sceny walki mocno rozczarowują, ale przecież nie o nie chodziło w filmie. Sama intryga wydaje się mocno naciągana - chodzi zarówno o motywacje do popełniania zbrodni jak i o samą ich realizację. Nie wiem jak to wyglądało w książce, ale znając autora z pewnością lepiej. Najmocniej rozczarowuje zakończenie historii i ostateczna konfrontacja pomiędzy zabójcą a głównym bohaterem. Niestety, ale z filmu jestem niezadowolony i poza fanami pierwowzoru, którzy są bardzo ciekawi jak zekranizowana została książka nie polecam wyjścia do kina.