Jedynie udział dwóch członków Red Hot Chili Peppers i ew. Henry'ego Rollinsa sprawia, że ten film warto obejrzeć. I nie chodzi o jakąś wspaniałą grę rockmanów, ale o sam fakt, że tam występują - ot, taka ciekawostka. Cały film - poniżej oczekiwań. Trochę szkoda, bo fabuła w sam raz dla mnie - facet pędzi przez Amerykę uciekając przed policjantami. Niestety ten facet to Charlie Sheen i to w nie najlepszej formie. Momentami powiewa nudą i to strasznie. Pewnie zaraz się oburzą fani Sheena i tej kiepściutkiej produkcji - ale takie jest po prostu moje zdanie. Do dzisiaj nie mogę się nadziwić, że Sheen zagrał główną rolę w "Plutonie". On bardziej pasuje do produkcji w stylu "Hot Shots" i "Ludzie pracy" (chyba jego najlepsza rola - mały ciężar gatunkowy - i uzupełniał go E. Estevez).