Przez cały film zaśmiałem się AŻ jeden razy (podczas oszustwa w trakcie zawodów biegowych). Po męczącym tygodniu chciałem sobie obejrzeć komedię (ew. komediodramat) i się zrelaksować, a otrzymałem nudny film z przerysowanymi postaciami, które dziwnie się zachowują. Ciągnie się to jak flaki z olejem. Ani nie śmieszy, ani nie smuci. Na prawdę zastanawiam się, w jakim celu kręcone są tego typu produkcje...
Może dlatego, że to nie jest komedia, ew. komediodramat i ani nie ma śmieszyć ani nie ma smucić? Złe nastawienie, ot co.
Nie przeczę, że to jest komediodramat. Jednak dla mnie to on nie był ani dramatem, ani komedią. Do tego ten toporny klimat, którego nienawidzę w filmach. Kocham dramaty, ale takie, które są przyziemne i przyjemnie zrealizowane (chociażby "Miasto gniewu", "Więzy życia").
Dla mnie najbliżej mu thrillera z charakterystycznym brytyjskim subtelnym humorem. Ktoś napisał, że dużo tu inspiracji Richardem Ayoade, nietrudno się zgodzić. Specyficzny to film, to się zgodzę i nie dla każdego, jednak imo Twoja ocena jest zbyt surowa, od strony wizualnej choćby zasluguje na więcej uznania. Choć dalej jestem zdania, że na Twoim odbiorze zaważyło złe podejście i oczekiwania.