PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=490481}

Pobierz film

Steal This Film
5,9 74
oceny
5,9 10 1 74
Pobierz film
powrót do forum filmu Pobierz film

Mam proste rozwiązanie problemu piractwa. Pod koniec filmu jeden z założycieli thepiratebay pyta "A tak w ogóle, własność intelektualna... co to k**wa jest?".

Po tych słowach zrozumiałem, że ten facet udaje, że nie rozumie tego, że kradnie. Sprytne. On tylko chce coś komus zabrac, bo sam nie ma.

Pliki można pobierac, skoro sobie gdzieś leżą. Czy to znaczy, ze samochód można sobie wziąć, bo akurat stoi przy drodze? Można tak po prostu wsiąsc i odjechac? A jak właściciel auta zgłosi kradziez na policji, to miec pretensje, że "nie chce się dzielic swoim autem" ?

Mam proste rozwiązanie problemu. Należy prawnie orzec, że film czy muzyka, to nie jest "dobro intelektualne" lecz produkt jak samochód, krzesło czy chleb (bo faktycznie tak jest). Wtedy ich kradzież będzie traktowana jak kradzież.

Sony_West

"Pliki można pobierac, skoro sobie gdzieś leżą. Czy to znaczy, ze samochód można sobie wziąć, bo akurat stoi przy drodze? Można tak po prostu wsiąsc i odjechac?"

Naprawdę nie widzisz tu podstawowej różnicy? Jeśli samochód weźmiesz i nim pojedziesz, jego właściciel zostanie bez samochodu. Jeśli ściągniesz plik, czy to znaczy, że jego właściciel go straci?

ocenił(a) film na 1
Trias

Serio? Tak rozumujesz? Typowe rozumowanie złodzieja.

Czyli według Ciebie jeśli Twój tata zajmie się hodowlą róż i będzie miał 10 szklarń, to według Ciebie mogę śmiało wejść do jednej z nich, uciąć sobie 50 róż na bukiet dla dziewczyny, bo przecież Twój tata i tak nie odczuje różnicy, prawda? Załóżmy, że Twoja mama jest tłumaczką przysięgłą języka powiedzmy hiszpańskiego. Dałem jej tekst do przetłumaczenia, odebrałem go i na końcu nie zapłaciłem za to tłumaczenie. Nie zapłaciłem, bo uważam, że i tak nic nie straci, zwłaszcza, że przysłała mi je mailem, który jest darmowy. Co Ty na to, gdyby tak połowa klientów nie zapłaciła Twojej mamie za pracę?

Konkludując, odpowiedz mi na trzy proste pytania:
1. Ludzie pracują różnie, rękami, lub umysłem. Jeśli potrafię stworzyć coś własnym umysłem (to samo, jak bym pracował własnymi rękami), czemu nie mam uważać tego za swoją własność... intelektualną? Mój umysł jest mój i niczyj więcej. Mam IQ 140 i jeśli wymyślę coś, co mogę sprzedać, czemu ci co mają mniejsze IQ, mieli by mi to zabierać? Jakim prawem?

2. Jeśli pracą umysłową stworzyłem coś, co można sprzedać (każdy rzemieślnik sprzedaje swoje towary), to dlaczego miałbym się z Tobą dzielić zyskiem, skoro nie pomagałeś mi w pracy?

3. Życie polega na tym, że każdy ma tak, jak sobie sam radzi. Jak sobie pościelesz tak się wyśpisz. To co zarabiam jest wynikiem mojej zaradności, a nie Twojej. Dlaczego to co zarobię, miałoby należeć do Ciebie? Niby jakim prawem?

Przy okazji. Zrobimy mały eksperyment. Od dzisiaj będę kopiował wszelkie Twoje mądre lub błyskotliwe wypowiedzi tu na forum filmwebu, kopiował je i używał jako swoje. Jak się będziesz czuł?


Sony_West

Czyli jednak nie widzisz podstawowej różnicy. Jeśli mam 3000 róż i utniesz sobie 50, to będę miał 2950. Jeśli mam 3000 plików i sobie 50 z nich skopiujesz, to będę miał... 3000 plików. Nie wiem, jak to jeszcze prościej wyjaśnić.
Argument z tłumaczeniem jest już lepszy i w zasadzie można się zgodzić od strony moralnej. Praktycznie jednak istnieje różnica. Twórca produkujący dla masowej publiczności i tak otrzyma wynagrodzenie za swoją pracę, nawet jeśli zapłaci mu tylko połowa "klientów". Nie będzie musiał dołożyć żadnej dodatkowej pracy dla tej połowy - wyprodukuje jeden utwór i sprzeda go takiej czy innej liczbie ludzi, ale praktycznie zawsze sprzeda (najlepszym przykładem jest płyta "In rainbows" udostępniona za darmo przez sam zespół Radiohead, mimo czego wielu ludzi - właśnie tak około połowy ściągających - za nią płaciło). Wspomniana tłumaczka natomiast napracuje się na próżno.

2. To jest dobre pytanie, ale bynajmniej nie dotykające piractwa. Pirat rozpowszechnia za darmo, żadnym zyskiem się więc z nim nie dzielisz. Może oczywiście zarabiać na tym pośrednio, na przykład na reklamach na swojej stronie internetowej. Czyli robi to, co wytwórnie, wydawnictwa itp. - dzielisz się z nimi zyskiem, mimo iż nie pomagały Ci w pracy.

"Twoje mądre lub błyskotliwe wypowiedzi tu na forum filmwebu, kopiował je i używał jako swoje."
To za dużo ich nie nakopiujesz ;)
A tak poważnie, gdyby zastosować tu analogię do piractwa, to musiałbyś je cytować i zaznaczać autorstwo, co oczywiście jak najbardziej wolno Ci robić. Pirat zwykle nie kopiuje filmu Spielberga, pod napisem "reżyseria" wstawiając "Jan Kowalski".

Sam do piractwa mam stosunek ambiwalentny - nie popieram go całkowicie, ale też sprzeciwiam się jego demonizowaniu i kategoryzowaniu jako bezwzględnie złe i niewłaściwe. Z prostej przyczyny: rodzi to wiele absurdów. Na przykład to, o czym wspominałem w innym Twoim wątku (widzę, że odpisałeś, ale jeszcze nie przeczytałem Twojej odpowiedzi) - biblioteki działają na tej samej zasadzie, tak więc i korzystających z nich należałoby nazywać złodziejami. Inny przykład to wspólne oglądanie filmu czy słuchanie muzyki w gronie znajomych czy rodziny. Gdyby stuprocentowo ortodoksyjnie podchodzić do kwestii własności intelektualnej, to w sytuacji, gdy ktoś zorganizuje imprezę z muzyką albo zaprosi znajomych na film z DVD, każda z zaproszonych osób musiałaby posiadać legalnie zakupioną czy wypożyczoną kopię owego filmu czy płyt z muzyką, która będzie grana, inaczej dokonywałaby "kradzieży własności intelektualnej".

ocenił(a) film na 1
Trias

Nie ma znaczenia, że plik wystarczy tylko skopiować. Plik jest tylko nośnikiem. Problem w tym, że to wytworzenia tego, co jest w pliku trzeba było poświecić pracę, czas, środki, wieloletnie wykształcenie. To, że po skopiowaniu pliku ja nadal mam plik, nie świadczy, że nic nie straciłem na piractwie. Bo co komu z tego, że pozostała mi kopia, skoro nikt jej już nie kupi, gdyż pirat rozesłał im kopie pliku? Ja w tym momencie zostaję bez pensji, za to z plikiem na komputerze. A więc pirat zadziałał na moją szkodę. Pod hasłem działania na rzecz społeczeństwa skrzywdził mnie.

Przykład z płytą Radiohead znam, lecz nie mogę go przyjąć jako dowód. Gwarancja, że faktycznie jakaś ilość (tutaj ok. połowa) słuchaczy kupi płytę, jest nie do oszacowania w żaden sposób, więc nie może być przyjmowana za pewnik.

Owszem, nie byłoby nic złego, gdybym ja sam stworzył coś, co da ludziom korzyść i rozdał to za darmo. Wielu tak zrobiło. Ale dobrze jest wtedy, gdy jest to moja własna decyzja. Źle jest, gdy ktoś zadecydował za mnie i zabrał mi coś, nie pytając, czy jestem gotów się tym czymś podzielić. Jeśli miałbym dać coś ludziom za darmo, to musi być tylko moja decyzja.
W przeciwnym wypadku - zgadzając się na zabranie komuś siłą, by dać innym - mielibyśmy na ulicach taką sytuację, że np. wolontariusz z Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy sam, siłą zabiera komuś pieniądze z portfela, argumentując, że to dla dobra społeczeństwa. Zasłanianie się w tym przypadku "działaniem na rzecz społeczeństwa" pociągnęłoby za sobą kolejny paradoks - ów przechodzień nie chce oddać wolontariuszowi portfela, nie pozwala mu zabrać pieniędzy i w tym momencie słyszy od innych przechodniów pretensje "Co? Nie chcesz wesprzeć akcji charytatywnej?" Mamy tu już czysty mobbing.

Nie jest też prawdą, że twórca dostanie gażę za swój film czy programista za program, a już wydawca czy producent nie musi. U wydawcy pracują ludzie, od sprzątaczki, przez ochroniarza i pracowników reklamy oraz drukarni, po managera sprzedaży który szuka klientów. Im też należy się wypłata za robociznę. Więc w pełni pomagają twórcy w jego pracy, bo są kanałem dystrybucji, bez któego twóca miał by związane ręce, albo przynajmniej utrudnione życie i wracając znerwicowany z negocjacji u drukarza czy sklepikarza, być może nie napisałby już kolejnej dobrej książki, na którą czekam.

Nawet abstrahując od tego wszystkiego, uważam, że każdemu należy się wynagrodzenie za pracę, za roboczogodziny. Bo po to pracujemy, by miec na chleb. Jeśli nawet artysta dostanie honorarium, to z powodu piractwa splajtuje drukarnia a tam pracują ludzie, którzy potrzebują jeść i którym należy się wynagrodzenie za pracę. Nie można im powiedzieć - mam już plik cyfrowy na kompie, więc martwcie się sami, za co będziecie jedli do pierwszego. Ktoś, kto zgadza się na taką sytuację - mimo mydlenia ludziom oczu górnolotnymi hasłami "działania dla dobra społeczności" - skazuje kogoś na utratę pracy. Więc to nie prawda, że na dowolnym kopiowaniu pliku nikt nie cierpi.

Dam Ci pewien jaskrawy przykład, do czego prowadzi piractwo. Jest taki program do obróbki dźwięku CoolEdit Pro, który jest jednym z najlepszych na rynku. Został spiratowany i jego twórcy - maleńka firma Syntrillium splajtowali. Polecieli na bruk.
Dobry program pisze się kilka lat. Masa domorosłych muzyków porobiła kariery, pracując na CoolEdit Pro, a jego twórcy nie dostali wynagrodzenia za swoją pracę i musieli znaleźć sobie inne zajęcie. Czy to jest w porządku? Czy to jest okej, gdy na stracie kilku ludzi zyskują rzesze? Owszem, ktoś może sam z własnej woli się poświęcic dla społeczeństwa, ale różnica polega na tym, że to jest jego wybór. Zostaje bohaterem, lub kimś takim, ale to jest jedyna sytuacja sprawiedliwa obustronnie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones