Wczoraj ponownie obejrzałam tą cudowną bajkę. Szkoda, że twórcy nie dodali do bajki tych 3-4 minut, by po końcowej scenie dodać np napis rok później. Wyobraziłam sobie (fajne wg mnie) zakończenie. Pocahontas siedzi u Babci Wierzby, w ręku ma kompas. Ponownie przyśniła jej się strzała i rozważa co też ona może znowu oznaczać. Powiewa wiatr, ona czuje że musi udać się na skałę, biegnie tam i widzi na horyzoncie statek. Następnie zostaje pokazany John Smith, zdrowy i nie mogący doczekać się spotkania z Pocahontas. Statek dobija do brzegu, Pocahontas już tam czeka. John wysiada ze statku, padają sobie w ramiona, całują się i napis koniec. Wtedy druga część nigdy by nie powstała.