Generalnie film jest nudny jak jasna cholera, mało na nim nie usnąłem. A do tego źle wykonany - charakteryzacje potworów są po prostu beznadziejne. Niestety nie ma tu nawet smoka ani żadnego innego wielkiego potwora. Ale film ma jakieś przebłyski - a to atak żywych trupów (!) na mokradłach, a to jakaś scena gore. I dzięki nim nie żałuję aż tak bardzo, że go obejrzałem. Generalnie filmu nie polecam. Jeśli chcecie jakiś włoski fantasy, to lepiej obejrzyjcie "The Barbarians" Ruggera Deodato.
Witam, właśnie jestem na świeżo po "emocjonującym" seansie Conquseta, również mało co nie usnąłem, ale także jakoś udało mi się przetrwać, choć tyłek aż parzył aby odejść od komputera ;P. Film jednym słowem kiepski, nawet jak na Fulciego ;). Jak dla mnie to jego największym plusem jest bardzo krótki czas trwania ;), zombiaki na bagnach jakoś mnie nie "poruszyły", a co do ogólnej charakteryzacji to niestety także się z Tobą zgadzam, muzyka również nie pasuje do obrazu, ogólnie jestem zadowolony, że to nie ja ale kolega wydał na ten film aż całego funta ;PPPPP. Hmmm... do plusów mógłbym doliczyć jeszcze co najwyżej ciekawą scenerię...;).
No panowie przesadzacie trochę, film faktycznie tandetny jak cholera, ale bawiłem się nieźle. W tymże dziele cały czas coś się dzieje, akcja idzie do przodu jak szalona a minimalnie krótkie dialogi pozwalają tylko złapać oddech przed kolejną potyczką. Owszem z czasem robi się troszkę nudna niekończąca walka między naszymi bohaterami a dziwacznymi stworami z tego równie dziwacznego świata. Ale jest tu kilka scen wartych uwagi, takich jak wspomniany atak zombiaków czy scena z delfinami. Muzyka nawet mi się podobała choć nie pasowała tu (bardziej by się sprawdziła w sf), aktorstwo może być. Na pewno jest to kicz, ale jak na Fulciego przyzwoity, można znaleźć tu wiele minusów, aczkolwiek nie psują one aż tak zabawy. Mocne 5/10 się w każdym razie należy.