Spodziewałam się, że postać Hanka będzie najsłabszą rolą w filmie. Okazało sie, że była jedyną polubianą przeze mnie.
Reszta postaci wydaje się nie tyle bezbarwna, co wręcz niesympatyczna. Biorąc pod uwagę dotychczasowe osiągnięcia Caine'a było to tym bardzie wstrząsające, jak mało pola do popisu dostał. Przypuszczalnie scenariusz nie stanowił dla niego wyzwania, to też jego zaangażowanie jest znikome. Reszta bohaterów nie przekonała mnie do siebie w żaden sposób, wymuszone zaloty, niesympatyczne i złośliwe na siłę dialogi, no i wciskana relacja ojciec-córka zarysowana na tyle słabo, ze lepiej jakby nie była podkreślona w żaden sposób.
Postać Hanka zagrana przez Johnsona jest moim zdaniem jedyną mocną stroną filmu i dużą niespodzianką dla mnie. Uważam, ze zasługuje na większą uwagę.