Ten film powstał chyba z kilku powodów:
a)by wielki aktor mógł kontynuować upadek swej kariery (prawdziwie pieskie popołudnie Al)
b) by hollywoodzki laluś nie mający aktorskiego talentu pokazał swoją klatę i śnieżnobiały uśmiech wyjęty z reklamy Colgate Herbal
c) by podstarzała modeleczka, która nie jest już „zabójczą bronią” przypomniała światu o swoim istnieniu
d) by inna modelka mogła zachwycić wszystkich swym artystycznym kunsztem (występuje z 90 sekund, gdzie daje du*y)
e)w celu udowodnienia teorii chaosu (wątki pojawiają się jak grzyby po deszczu i rwą się jeden po drugim)
f) by znaleźć etat dla pana montażysty – to chyba ktoś z rodziny producenta (montaż jest tragiczny, ciąg kolejno posklejanych scen często nie mających ze sobą nic wspólnego)
g) propagowanie apatii (losy bohaterów są zupełnie widzowi obojętne)
h) by krytycy i widzowie mieli na co ponarzekać (film został wyśmiany od Ameryki, Europę, po biegun Południowy)
i) by polscy tłumacze mogli wymyślić kolejny kretyński tytuł (jak z przewrotnego thrillera, nie ma nic wspólnego z filmem)
j) by Grifter (cholera wie po co) kupił to z gazetą
Dalej nie będzie, bo do literki „k” mam sentyment.
Powodów, dla których nie warto tego zobaczyć nie wymienię, bo zajęło by to do Bożego Narodzenia. Tego w 2010 roku…
Moja ocena - 1/10
Nie w pełni, ale jednak - zgadzam się z z założycielem tematu: film niby o czymś, niby z dobrą obsadą, ale strasznie nudny i nie angażujący emocji widza. Ocena: 4/10
Co chcecie od tego filmu:D???? Film momentami zabawny, a momentami daje do myślenia. Byłem bardzo ciekawy jak się skończy. Zakończenie w bardzo fajny sposób speuntowało film. Jedna z ciekawszych ról Pacino. Pacino wcale nie sięga dna grając w tym filmie. Moim zdaniem pokazał fajną grę i w nieco zabawny, niekonwencjonalny i czasami zaskakujący sposób przedstawił swojego bohatera. Natomiast Matheew McConaghey jest znany z dobrej sylwetki. Nie dziwie mu się, że lubi się pokazywać bez koszulki. Gby bym bym miał możliwość zagrania w takich filmach jak on i pokazywania klaty, na pewno bym skorzystał. Nie rozumiem pretensji pod jego adresem jeśli chodzi o tą kwestię... Film fajny, wyimaginowana zdrada żony nadała dodatkowego smaczku tej produkcji.
"Jedna z ciekawszych ról Pacino"
Polecam spojrzeć na role Pacino z lat 70/80. Toć to, w większości, same perełki...
To, co tu Al zaprezentował to zagrane od niechcenia aktorskie niechlujstwo. Co ciekawe jeszcze kilka lat wcześniej w takim chociażby "Adwokacie diabła" rzucił świat na kolana. W "Podwójnej grze" (sic!) jest cieniem samego siebie. Niemniej wciąż w niego wierzę...
oj idź się popłacz taką karierę chciał byś zrobić więc możesz sam się nazwać frajerem, film zajebisty a ty dalej idź oglądaj ambitne kino "chłopaki nie płaczą" bekso!!!!! nie znasz się na temacie to nie oglądaj takich filmów a nie wypisujesz swoje głupoty w stylu a b c---alfabetu się uczysz?????
Mogę chętnie cię pouczyć, bo widzę, ze masz problem z językiem polskim. Daj więc znać farbowana blondynko (btw nie ubliżam nikomu, to z jej bloga)...
Ja mam problem z językiem polskim??? Ha tak Grifter twoje sic! i te inne bzdury które wypisujesz to świadczą o twojej znajomości języka, film może tobie się nie podobać ale po co takie bzdury wypisujesz??? A co ty chcesz od farbowanych blondynek??pewnie twoja żonka to tłusta brunetka co??
Przecież wzięty z łaciny zwrot "sic!" zna chyba każdy (w co piątej recenzji napisanej przez „profesjonalnego” krytyka w polskiej prasie, takie wyrażenie pewnie znajdziesz) nie wiem o co się spierasz…
Wreszcie zauważyłaś, film mi się nie podobał. Brawo, do czegoś doszliśmy. Ja tylko żartobliwie napisałem kilka dyrdymał. Więc naprawdę nie wiem o co się spinać. Więcej luzu koleżanko :)
Co do żony, to nie wiem. Jak się ożenię dam Ci znać. Póki co nie spieszy mi się, więc nie oczekuj szybkiej odpowiedzi…
ja się nie spinam tylko odpowiadam, zresztą i tak nie potrafię się obrażać --- może tylko na chwilkę:) a czemu to nie spieszy ci się do ożenku?? co w tym złego? choć przyznać muszę że mi też się nie spieszy a lata lecą -- kiedyś było lepiej ludzie się żenili młodo teraz czekają z tym nawet do 30 lub 40, a przecież miłość jest najważniejsza, no i totalnie odbiegłam od tematu:) pozdrawiam
Skoro już odbiegliśmy od tematu to...No jasne, że miłość jest najważniejsza, ale primo - trzeba najpierw trafić na tą właściwą połówkę, secundo - "co nagle to po diable". Jeśli dwoje ludzie się kocha to małżeństwo nie jest im na gwałt potrzebne. A jeśli coś między nimi zgrzyta to ożenek im w niczym nie pomoże, bo żaden dodatkowy papierek uczucia nie wygeneruje...
Dobra, dość offtopu...
kobieta może potrzebuje małżeństwa jako dowodu stabilizacji, ale poza tym masz tutaj racje, jesteś dojrzałym facetem:) ale i tak uwielbiam ten film:)
Bardzo ciekawie skomentowane przez pana Griftera. Choć wystawiłem ocenę wyższą niż 1 to jednak podzielam zdanie. Film był nudny, dla mnie również mało realistyczny. Typowe amerykańskie kino pod publiczkę. Nie polecam.
wyluzuj, literówki się zgadzają.... nie ma większego dna niż bycie takim idiotą, żeby na tyle nie mieć argumentów, żeby czepiać się durnej literówki!
Dałeś 1/10? Idź sobie oglądać Avatara kiedyś dorośniesz do oglądania i oceniania poważniejszych filmów pseudo-krytyku...
Rozumiem, że gnębi Cie fakt braku efektów specjalnych i kolejnego romansu... fabuła nie jest na najwyższym poziomie ale przynajmniej oryginalna.
Dajesz lekcje z filmu? Śmieszą mnie takie komentarze... "montaż jest tragiczny", co Ty wiesz o montowaniu?
Kolejny debil-napinacz na FW? Skąd was biorą?
Co ma do tego wszystkiego "Avatar" pojęcia nie mam, zauważyłem jednak, że podobny bezsensowny argument (?) przewija się przez rożne fora, gdzie rzesza ćwoków wyskakuje z podobnym tekstem. Nienormalni ludzie...
tak jest ten film jest dla dojrzalszej widowni Grifter może kiedyś zrozumiesz, na razie to kręcą ciebie horrorki i pornolki i to zapewne te z tłustymi brunetkami
Mysiu-pysiu, w tym obrazie naprawdę nie było nic dojrzałego (co najwyżej takiego udawał), nie był to dobry film. Naprawdę.
Ponoć porno kręci każdego faceta, ale zapewniam Cię, że aż takich odchyleń nie mam. Chyba ;)
Pozdrawiam serdecznie, bo wydajesz się być fajna dziewczyną i fajne filmy oglądasz. Trzymaj się !! Tylko nie zostań tłustą brunetką :)
mnie w tym filmie ujął Pacino, zagrał fenomenalnie, choć reszta też dała rade, tłustą brunetką nie zostanę co najwyżej tłustą farbowaną blondynką;) ale na razie trzymam formę, porno nie tylko kręci facetów, ja czasami lubię sobie pooglądać ale horrorki mnie już nie kręcą
Pacino przeważnie trzyma fason, ale naprawdę żal mi patrzeć na niektóre jego dokonania z tej dekady, tym bardziej, że uważałem go za jednego z najwybitniejszych aktorów w historii kina. Zresztą De Niro, Nicholson i inni mają na starość ten sam problem. Szkoda…
A o reszcie ekipy z głównego planu, wybacz, ale dobrego zdania nie mam. McConaughey dostał spory kredyt zaufania za „Czas zabijania” i „Amistad”, ale później ograniczył się do uśmiechów w kiepskich filmach i nie pokazał nic ciekawego. Russo z kolei, jako była modelka, może i była niezłym dodatkiem do doświadczonych partnerów w niepoważnych filmach, ale jak przyszło jej pokazać dramatyczny kunszt poległa na całej linii (zauważ, że od czasu „Podwójnej gry” nikt nie chce jej w ogóle zatrudnić).
Bywaj, może następnym razem spotkamy się przy topicu jakiegoś pornosa. Może wtedy się ze sobą zgodzimy :) Cześć !
no jeszcze dodaj Męski sport z McConaughey, wspaniały film jeżeli nie widziałeś to polecam, przy temacie o pornosie raczej się nie spotkamy na filmwebie:) już bardziej możliwe było by obejrzenie go razem, to tak jak trafienie w lotka:) część:)
Ano, lubię "Męski sport" (to jedyny film naczelnego partacza McG, który dobrze się trawi) i przyznam, że to całkiem dobry argument. Co więcej, to chyba najlepsza rola McConaugheya w karierze – żywa, pełna spontaniczności postać. Partnerujący mu Fox nie wiedział nawet przy nim co ma grać. No dobra przyznaję – gość złym aktorem nie jest, tyle, że w 90% wybiera złe role i nie potrafi tego udowodnić.
PS. W ‘Tropic Thunder’ też nie był zły. Ale to naprawdę chyba tyle...
Grifter w większości się z Tobą zgadzam. Przede wszystkim film nie wciąga widza - bohaterowie na ekranie przeżywają skrajne emocje, ale widz nie "czuje" tego - ich dramatów, dylematów, rozterek, cierpienia, stresu, strachu.
Cała fabuła niby trzyma się kupy, ale mam wrażenie jakby była wyciosana przez mało finezyjnego drwala i niepoddana żadnej dalszej obróbce. Kilka różnych wątków zostało ze sobą połączonych, niby dzieje się jakaś akcja, jest opowieść o hazardzie, nałogach, pieniądzach zatraceniu ale tak naprawdę... trudno powiedzieć o czym jest ten film. Nic nie przekazuje. Ot zlepek różnych wątków, udramatyzowanych, polanych sosem tematyki sportowo-hazardowej z dość niezłym aktorstwem głównych postaci.
Generalnie mam wrażenie jakby na ten film ktoś wyłożył kasę i powiedział że ma powstać. No to powstał tylko że trochę na siłę, bez jakiejś spójnej wizji a przede bez choćby próby powiedzenia czegoś ważnego...
Co do aktorstwa to aż tak źle moim zdaniem nie było. Matthew McConaughey zagrał co najmniej poprawnie - oprócz tego dobrze wyglądał - nie ma co robić z tego zarzutu.
Trudno, żeby aktor takiej klasy jak Al Pacino grał jak drewno - nawet w słabszej formie nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Tak było tutaj, zresztą i tak był najmocniejszym punktem jeśli chodzi o obsadę. Moje największe zastrzeżenie co do niego to, że tak naprawdę nie pokazał niczego nowego. Zagrał to samo co pokazał w kultowych już filmach sprzed lat - Heat, Adwokat Diabła, Donnie Brasco - dynamiczny, niepokorny, wygadany, pewny siebie. Więc jeśli mam wybór to wolę obejrzeć go w tamtych, świetnych filmach bo tutaj, nie dość, że film średni to i Pacino wtórny.
O tłumaczeniu zagranicznych tytułów na polski napisano tysiące słów więc ja jedynie pozostając w niesmaku spuszczę zasłonę milczenia...
Podsumowując film na pewno nie 1/10, ale z pewnością poniżej oczekiwań i możliwego potencjału. Dlatego ja daję 4/10.
Cóż, rozwinąłeś w większości to, o czym piałem, więc krótko…
„Generalnie mam wrażenie jakby na ten film ktoś wyłożył kasę i powiedział że ma powstać.”
Zabrakło pana, który utrzymałby to wszystko w ryzach. Caruso to zły reżyser, ma na koncie niemal same okropne filmy. Nawet jego najlepszy ‘Salton Sea’ (choć „Niepokój” tez ujdzie) jest tylko średni...
„Zagrał to samo co pokazał w kultowych już filmach sprzed lat - Heat, Adwokat Diabła, Donnie Brasco - dynamiczny, niepokorny, wygadany, pewny siebie.”
Cóż, nawet świetny aktor polegnie w złym filmie. Choć od biedy wolę takie próby Ala w kinie dramatycznym, niż choćby DeNiro w kiepskich komedyjkach…
Ave…
Grifter, może film Ci się nie podobał, nie wiem, nie neguję tego, ale ocena 1/10 to na pewno za mało. Pacino tu gra naprawdę bardzo dobrze.
A poza tym... ludzie, takimi śmiesznymi argumentami, że Grifter jest niedojrzały itd. nie obronicie tego filmu. Dajcie jakieś normalne komenty a nie...
Jeden ze słabszych filmów z Pacino, ale z tą oceną to jednak chyba trochę cię poniosło ;) . Jak dla mnie "Two for the Money" to takie lekkie, niezobowiązujące kino, w sam raz, żeby obejrzeć, a nazajutrz zapomnieć.
Swoją drogą, poziom wypowiedzi na Filmwebie, szczególnie jeśli chodzi o ortografię, woła o pomstę do nieba...
Grifter jedyne z czym się zgodzę, to gra Pacino. To mój ulubiony aktor, ale rzeczywiście nie pokazał tu zbyt wiele zaangażowania. No cóż, nie samymi Zapachami Kobiety i Adwokatami Diabła człowiek żyje. Może grając Daliego się odbuduje.
A co do reszty...mam inne zdanie, ale Twoja argumentacja jest zabawna i przez to może być przekonująca:) Albo wnerwiająca.
Pacino wciąż jest świetnym aktorem, co niedawno udowodnił w „You Don’t Know Jack”. Przy okazji filmu jakiś dziennikarz w którymś wywiadów rzucił do reżysera coś w stylu „W pana filmie w wielkim stylu do aktorstwa powraca Al Pacino po serii niezbyt dobrych filmów (…)”, na co ten odrzekł, że „Pacino gra na tyle, na ile scenariusz mu pozwala”. Może to banał, ale trudno się w tym przypadku nie zgodzić. Mierne scenariusze reżyserowane przez miernych wyrobników nie obronią się same. Pacino niewiele tu pomoże, bo i do zagrania ma tu niewiele.
Największe jaja to miał chyba Gene Hackman, które wolał spokojną emeryturę niż grę w trzeciorzędnych produkcjach…
Fakt, Caruso nie jest reżyserem ze światowej półki, a Pacino stwierdził w swoim odcinku Inside the Actors Studio, że to właśnie reżyser ma go inspirować i prowadzić, a nie zostawiać mu wolną rękę. Może w tym przypadku jednak za mały autorytet dał ostatecznie efekt w filmie.
Ale musisz przyznać, że powody wymienione przez Ciebie od punktu E do J są cokolwiek śmieszne. Jedyne merytoryczne argumenty to kwestie wątku i montażu. Dla mnie jednak wątek był jeden i powiedziałbym, że nawet niezbyt rozbudowany. Nie dopatrzyłem się żadnych pobocznych, może po prostu dokonałeś złej interpretacji. Kwestii montażu nie poruszam, bo się nie znam, ale koleś skleił tak całkiem przyzwoite filmy jak Con Air, czy Transformers, więc może i tym razem aż tak nie spartolił roboty.
A co do obsady: oczywiście można z góry jechać każdy film z McConaughey, ale chyba nie o to chodzi. On jest przeznaczony do lekkich ról i taką też miał tutaj. Nie wypadł fatalnie, porównując to zwłaszcza do marnych komedii romantycznych z jego udziałem. Jak dla mnie to zagrał najlepiej z całej obsady. Czepianie się Russo też jest bezzasadne dla mnie- równie dobrze zjechałbyś pewnie każdą inną aktorkę w jej wieku, która wystąpiłaby w tym filmie.
Cokolwiek śmiesznie miało jak najbardziej być. Mam nadzieję mój drogi, że potraktowałeś to z przymrużeniem oka. Film nie podobał mi się strasznie, ale zamiast standardowo po nim jechać, postanowiłem obrócić swe niezadowolenie w formę żartu, lub jak pewnie wolisz, kpiny. Że większość nie ma dystansu do otaczających ich spraw i opinię o jakimś głupim filmie traktują jak publiczną zniewagę – trudno, ich sprawa. Na szczęście Ty wykazujesz więcej rozumu…
McConaugheya nie lubię. Po prostu. Choć jak wspomniałem wyżej potrafi dobrze zagrać.
A wieku Russo się nie czepiam. To było tak „pół żartem, pół serio”. Po prostu aktorka z niej żadna. Zawsze była tylko dodatkiem do pierwszego planu. Dobra w filmach z przymrużeniem oka. I tylko w nich.
Oczywiście, że potraktowałem to z przymrużeniem oka, niemniej jednak skoro podałeś to jako argumenty, to postanowiłem się do nich w dyskusji odnieść. Gratuluję spontaniczności, kpina jest zawsze lepsza, niż puste "ale chujowy film".
Ale koniec końców i tak mówisz: "nie podobało mi się, bo mi się nie podobało", nie wskazując żadnych konkretów.
Czy w takim razie każdy film McCounaugheya czy Russo z góry kasujesz na parę punktów? Bo jego nie lubisz, a aktorka z niej żadna?
Russo już dawno uciekła z kina (choć niebawem pojawić się ma w Thorze), a tych komedyjek z Mattem i tak nie oglądam, więc nie muszę ich "kasować" ;)
Spokojnie, dobrą rolę docenię. Przecież nawet gdzieś tu wspomniałem, że w takim "Męskim sporcie" McCounaughey zakasował całą obsadę, a Fox, który po Lost uwierzył, że jest dobrym aktorem (dowcipniś) nie wiedział co ma przy nim grać. A, że nie ma u mnie kredytu zaufania to jego wina - zamiast aktorsko się rozwijać gra kolejne podobne role w kolejnych głupich filmach. Mniejsza z nim. Temat z tym aktorem uważam za zamknięty.
tutaj dajesz 1/10 a taki film jak Kosmiczna załoga dostala 7/10 ? widze ze u ciebie oceny zaleza chyba od tego ktora noga wstaniesz, bez kometarza. Az starch pomyslec ile dajesz filmom klasy B i C , netowy krytyku filmowy :/
Uwielbiam coś takiego. Chłoptaś nie wpadł na żadną ciekawą ripostę, więc (tak podejrzewam) rzucił się do buszowania w moich obejrzanych filmach i wyciągnął jedną ocenę, która mu nie pasowała. Żenada.
Baw się tak dalej, ale gitary mi nie zawracaj…
Chłopczyku sprawdziłem jaki to masz gust i wyszło, że rzucasz ocenami w zależności chyba którą nogą wstaniesz. Nie odpowiedziałem na Twoją listę powodów ponieważ z niektórymi się zgadzam z paroma nie. Jednak ocena 1/10 jest idiotyczna. Może Filmweb dla Ciebie ma stworzyć ujemną skalę ocen???? co do gitary to synku fałszujesz więc oceniaj filmy ostrożniej albo się tym nie przechwalaj;)
w przeciwieństwie do ciebie filmweb nie jest całym moim życiem więc nie przesiaduję tutaj całymi dniami jak Ty!!!! a płakać to sobie możesz nad sobą patałachu i pseudo znawco kina. Wiem o kinematografii więcej od ciebie a tutaj jestem dla informacji a nie dowartościowania się. Zapraszam na katowicki wydział kulturoznawstawa na uś!!!!
W temacie kino odpadłbyś ze mną na przebiegach drogi studencie. Swoją drogą ty chyba kierunki pomyliłeś, bo prezentujesz kulturę a'la menel spod budki z piwem. Normalnie mnie...dowartościowałeś ;)
Zbyt surowo go oceniłeś, co nie zmienia jednak faktu ze film lekko kaszaniasty ale na 4 to zasługuje. U mnie ma 5 za scenę jak mu ta czarna na kolanach usiadła. :D
Z niektórymi punktami mogę się zgodzić, ale nie robiłbym z tego tak wielkiego dramaty znów.
Najlepszy jest podpunkt j) by Grifter (cholera wie po co) kupił to z gazetą. Aż się uśmiechnąłem. Co do powolnego osuwania się Ala ku przepaści, to coś w tym jest. Tylko poza ''Jack, jakiego nie znacie'', gdzie gra główną rolę, wszystko inne co widziałem po 2005 jest co najwyżej przeciętne. Wątpię, aby Pacino wrócił choć w połowie do tak wyśmienitej formy w jakiej był kiedyś. Nie zmienia to faktu, że nadal jest u mnie nr. 1!
pozdro
'Jack, jakiego nie znacie'', to jedyna warta uwagi jego rola w ostatnich dziesięciu latach. Pełna zgoda...
Nie wiem za co masz te 'łebki' pod nickiem, ale na pewno nie znasz się na dobrym filmie! do którego 'Podwójna gra' się zalicza. Polecam Bezsenność, Stand Up Guys, Zawodowcy i 88 minut jeśli chodzi o Pacino. McConaughey dobrze zagrał w Prawnik z Lincolna i Zabójczy Joe.
Dałem w łapę, za każdy łepek lepszą flachę, a co myślałeś?
Widziałem wszystko co wymieniłeś, lepiej już nic więcej nikomu nie polecaj...
No cóż, zapewne koledze powyżej wystarczy wszystko to, co jest najwyżej przeciętne. Natomiast tą przeciętność Ala trudno mu wybaczyć, a jeszcze bardziej zrozumieć. Tak wielki aktor nawet nie powinien myśleć o zagraniu w takich ''Zawodowcach'', ''Jack & Jill'' czy w ''Sprawie zamkniętej''. Zrozumiał bym jeszcze nawet takiego ''J&J'', chociaż śmiało Pacino mógł i takie coś ominąć szerokim łukiem, lecz kilka wpadek pod rząd to zdecydowanie za wiele. Zaniża tym samym swoją własną ocenę. U mnie ona po 21 filmach, wynosi ''tylko'' 7.